W sobotę byłam na Międzynarodowych Targach Książki w Warszawie. Każdy, kto kocha czytać, powinien choć raz wziąć udział w takim święcie. Można wtedy spotkać swoich ulubionych pisarzy oraz zakupić książki po okazyjnych cenach. Dla mnie to były pierwsze targi, w których uczestniczyłam jak autorka. Miałam oczywiście tremę. Tłumy może do mnie się nie przepychały, ale spotkałam się z ciekawymi osobami, podpisałam trochę książek. A najbardziej mnie w pewnym momencie rozbawiła kobieta z dwiema córkami. Stanęła naprzeciwko mnie i mówi do dzieci: „Zobaczcie, to jest autorka. Autorka siedzi i podpisuje książki”. A mnie od razu w łepetynie zahuczało: „Proszę państwa, to jest miś. Miś jest bardzo grzeczny dziś”. Hi, hi.
Dostałam też statuetkę i dyplom od portalu Granice.pl. To była niespodzianka, bo się nie spodziewałam. Nie spodziewałam się też, że otrzymam coś od swojej czytelniczki, koleżanki blogerki, która komentuje tutaj czasami jako Babcia Zuzanna.
Warto wiedzieć, że Babcia Zuzanna wali głuptaków mietłą przez łeb i nie oszczędza w słowach. Przyszła do mnie i wręczyła mi złotą mietłę na tęczowym kiju! Ba! Otrzymałam również szczegółową instrukcję obsługi! I teraz uwaga, bo mam mietłę i nie zawaham się jej użyć! A „Instrukcja machania mietłą” nakazuje elegancko się posługiwać tym wyjątkowym narzędziem, trzymać mocno we dwóch łapskach. A zadaniem mietły jest prać mocno i skutecznie (w dodatku trza ją pożytkować regularnie!).
Należy jej używać w trzech przypadkach:
1) „kiedy nie można już wziąć na wstrzymanie i żadne inne argumenta nie pomagają”;
2) „kiedy spotka się wyjątkowo zatwardziałego chachła durnowatego” (poznać go można po tym, że głupota wyłazi mu wszelkimi otworami);
3) „kiedy (…) durnowaty przyzna się (…), że słowa drukowanego brzydzi się jak diabeł świnconej wody”.
Muszę więc potrenować to machanie mietłą, bo to trzeba tak precyzyjnie robić, coby łeb oporny poczuł, „jak mu olej dobrotliwy dociera do wszyściuchnych zakamarków durnowatej mózgownicy”. Od razu mi się skojarzyło, że Zagłoba też miał na to świetny sposób, bo wina zażywał w odpowiednich dawkach. Wtedy z brzucha oleum szło do mózgownicy i od razu koncept był lepszy.
Kiedy tak spacerowaliśmy po Warszawie ze złotą mietłą do wybijania głupot z łepetyny przez tylną część ciała, wpadliśmy na pomysł, żeby ruszyć na Wiejską. Ale potem otrzeźwienie przyszło, że nie mamy aż tyle czasu i siły, a tam byłoby po co machać, w dodatku żywot nasz mógłby wtedy być bardzo krótki, więc ruszyliśmy na dworzec i do domu. Pilnowaliśmy mietły jak oka w głowie, bo strach w nas był, że gdzieś ją niechcący zostawimy, a przecież tyle w kraju chachłowatych dupsk i durnowatych łbów do przetrzepania.
No, to teraz, Kochani, po powrocie z Warszawy po prostu wymiatam!
Miotła przecudna! Więcej by się takich przydało może mniej głupoty byłoby wokół nas…. Bardzo się cieszę że pozytywnie naładowałas baterie – i tak trzymamy!!!
Oj, baterie naładowane aż po czubek, szkoda, że nie da się tak na zapas nabrać pozytywnej energii. 🙂 A jeszcze w niedzielę poprawiłam, bo byliśmy na przyjęciu komunijnym. Spotkałam świetnych ludzi. Ba! I niezwykłego księdza, z ogromnym poczuciem humoru i niezwykle inteligentnego, zgadaliśmy się na temat polskiego egzemplarza Biblii Gutenberga i obiecał mi pokazać oryginał (bo od kilku lat w gablocie muzealnej znajdują się faksymile). Moja radość więc jest kosmiczna. 🙂 🙂
Gdybyśmy wszyscy mieli takie miotły, to dalibyśmy radę na wiejskiej 😉
No! Trzeba by Babcię Zuzannę poprosić o więcej. 🙂
I jeszcze można na niej polatać 😉
A można. Na razie trenuję start. 🙂
Żałuję ,że się nie mogliśmy spotkać, jak wiesz nie było Hani i mnie w Warszawie a co do miotły to szkoda ,że nie zostałaś dłużej na tej Wiejskiej , sam bym pomógł machać
Szkoda, bardzo szkoda. Ale wiem, że Was nie było. Następnym razem się uda, a może i Wy przyjedziecie na północ. 🙂
Mietła wymiata 🙂
Mietła piękna. 🙂
…a mietła owa jest z witek wierzbowych, czy Brzozowych? Bo jak z brzozowych, to postaw przy drzwiach wejściowych… raz, że pod ręką będziesz miała i nie wpuścisz za prób żadnego chochoła z pustą głową, a dwa… może sama takie nieprzychylne chochły wymiecie, tak przy okazji
A nie wiem, bo witki złote. To pewnie z jakiego złotego drzewa. 🙂 (ale zapytam Babcię Zuzannę). 🙂
to zapytaj 🙂
… może to jakaś szczególna odmiana brzozy… brzoza złota 🙂
Dowiedziałam się, że to brzozowa. 🙂
no to wszystkie kątki w domu powymiataj nią, zaczynając od tego kątka, co to najdalej od drzwi wejściowych jest. Wymiatanie za jednym razem, w jeden dzień… a później… przy drzwiach ją sobie postaw i niech wymiata i trzyma daleko od Ciebie wszelką szumowinę o pustych czaszkach co to w nich ino wiater hula między uszami… 😉
Hi, hi 🙂 A zrobię tak, co mi tam, tylko jak ja wymiotę wszystkie kąty w moim domu, to mi cały dzień zejdzie. Hi, hi. 🙂 🙂
Ale dla takiego efektu warto się i jeden dzień poświecić a jeszcze pewnie będzie skutek uboczny w postaci straty kilku gramów (chociaż nie bardzo wiem po co miałabyś je tracić).
Ale jak ma to trzymać wszelka szumowinę z dala od Ciebie to warto!
No, to będzie niezłe ćwiczenie! 🙂 🙂
wierz mi – może się okazać, że przypadkiem będzie to całkiem praktyczny zabieg 🙂 … zrób to, postaw mietłę przy drzwierzach, co by każdy kto Ciebie odwiedza mógł ja popodziwiać (gdyż jest co podziwiać) i zapomnij o sprawie na jakiś czas… a za kilka miesięcy wrócę do tematu i zadam kilka niecnych pytań. 😛
Okej. Tak zrobię. Jutro wymiatam. 🙂
Mietła wymiata 🙂 🙂 🙂 muszę się kiedyś na targi wybrać 🙂 Super
Polecam. 🙂 Ja czasami mam mieszane uczucia co do takich targów, ale co roku jeżdżę. 🙂 Zawsze “upoluję” autografy. Teraz w sobotę spotkałam Mariusza Szczygła, akurat nie podpisywał książek, ale powiedzenie mu “dzień dobry” i uśmiechnięcie się (odwzajemnione) jest bezcenne. 🙂 🙂
Tak samo bezcenne były moje spotkania z Tobą :* i jeszcze będą 🙂
Pewnie, że będą. 🙂
To ja proszę szanowną autorkę o jeden solidny raz przez mój łosiowy łeb tą mietłą :-).
Nie ma problemu. Tylko odpowiednio się nadstaw, a ja wymiętę, co trzeba. 😉 🙂
Szkoda jej do wymiatania. Ona stworzona wprost do latania 🙂
To dwa w jednym. Dolecę i wymiotę. 😉 🙂
Miałam być. Mała była zdrowa już w piątek jednak nie dotarłam a szkoda. Może następnym razem się uda.
Aniu, gratuluję!
Szkoda, ale pewnie będzie jeszcze okazja. Uściski dla córci. 🙂
Świetna miotła 🙂 Na pewno się przyda!!!
Kochan, cudnie było Cię poznać, zobaczyć na żywo i muszę powiedzieć, że…….w realu wyglądasz młodziej!!!! :)))
Ha, ha 🙂 Wszyscy mi to mówią, że real korzystniejszy. 🙂 Obiektyw mnie nie lubi. 🙂
Dziękuję również za spotkanie, cieszę się, że mogłam Cię uściskać. 🙂
Takich Babć i mioteł trochę by się przydało 😉
Kuro, zapraszam na wirtualny spacer do …Kórnika 😉 http://www.domowypatchwork.pl/blog/zwiedzanie/czas-na-kornik,977.html
O! Jeździłam kiedyś z dzieciakami do Kórnika na wycieczki. 🙂 W Kórniku kura czuje się dobrze. 🙂
O! Teraz masz pomoc naukową. Ucz rozumu, ucz!
Pomoc naukowa bezcenna. 🙂
Witojcie Kumo kochana 🙂 Aleście mnie, starej, zaszczyt uczynili pisząc o babce Zuzannie, czyli mnie osobiście 🙂 Dyć jeszcze trochu i Zuzanna celenbrytką jakowąś będzie, co nie daj Panie Bócku kochany, bom ja na salony niezwyczajna. A do tej stolycy to mnie pognało przez Ciebie, Kumo, bom była bardzo ciekawa, jak wygląda prawdziwa, najprawdziwsza pisarka. A że z pustym łapskiem nie wypada w gości jechać, tom se pomyślała, coby Ci mietłę sprawić taką akuratnie, jak moja rodzona, Cobyś mnie pomogła durnowatość niepospolitą, co się tak ostatnio w narodzie plęgnie, wypędzać i prać bez łeb durnowatych ze zwojami kręconymi na prostownicy. No, i tam nie tylko w tej Warszawie, żem się na pisarkę napatrzyła do woli, alem i interes ubiła życiowy, bo teraz do wypędzania durnowatości jest nas dwie 🙂 Babka Zuzanna stara, ale pomyślunek zawsze ma niepospolity, ot co 🙂
Niechaj ta mietła dobrze Ci służy do… wymiatania 🙂
A jak by to pendolino się popsuło, czy cóś, to Odpal mietłę. Trza jej tylko szepnąć, że durnowaty jest jaki na horyzoncie, to sama Cię powiezie. Wsiada się, jak na bicykl, czy cóś 🙂 Uściski od Marynki. Aha, ode mnie tyż 🙂 Dziękuję, Kumo Anno i kłaniam się nisko Twoim czytelnikom 🙂
Witojcie, witojcie! Durnowatość pospolitą będę wymiatać, jak sie patrzy. 🙂 A mietła akuratna, w łapsko pasuje, jakbym była z nią zrodzona. 🙂
Teraz jeszcze muszę spróbować ją odpalić i jak wystartuję, to i polatam po niebie i z góry poobserwuję to tałatajstwo i wtedy trach-rach mietłą przez łeb. 🙂
Ściskam Cię mocno, Babciu Zuzanno. 🙂
Targi to moje marzenie 🙂 Ale jechać przez pół Polski z pięciolatkiem… Niewykonalne 🙂 Czekam,aż młody podrośnie. A mietła świetna 😀
Fakt, że z niektórych zakątków Polski to duża wyprawa. 🙂
Uwielbiam Targi Książki i towarzyszący im klimat, ale jako lokalna patriotka pozostanę wierna tym krakowskim 🙂
Ja do Krakowa znów mam za daleko, choć pewnie kiedyś też się wybiorę. 🙂
Też bym taką chciała. Mam na podorędziu jednego, któremu ą miotłą bym co nieco we łba wybiła :))
W razie czego mogę przyjechać ze swoją. 🙂 😉
Ha, ha, no wymiatasz, kochana, wymiatasz. Uzbrojona po zęby.
A w dodatku tak sympatyczna, że ani pazury, ani miotła ani też rozczochrana nie czynią z ciebie wiedźmy, chociaż…. trochę nią jesteś 🙂
Pozdrawiam bardzo i zyczę dalszych sukcesów, pooooszło!
Ha, ha 🙂 Dziękuję. 🙂 Również pozdrawiam 🙂
Super. Jeśli chodzi o chachła durnowatego znam kilku nawet żeby nie powiedzieć, że nadmiar. Ciekawe czy rypnięcie “bez łeb” trzonkiem od wideł przyniesie efekt podobny co subtelny czar rzeczonej miotły.
Ha, ha 🙂 Podejrzewam, że rypnięcie trzonkiem od wideł może mieć opłakane skutki (dla delikwenta oczywiście, bo reszta będzie mogła odetchnąć). 🙂 🙂
No to wyyyymiataj! Gratuluję i… cóż, trochę zazdroszczę Twoich sukcesów blogerowo-pisarskich. Ale to taka pozytywna zazdrość motywująca haha ;-).
W takim razie motywuję jeszcze bardziej. Działaj! 🙂
KURKA WODNA ….JA CHCĘ TĄ MIOTŁĘ 🙂 co ja bym z nią wyrabiała 🙂 swoją drogą dobry element dekoracyjny w mieszkaniu 😉 oprawić w gablotę z napisem –> w razie potrzeby zbij szybkę! Np. jak mąż zdenerwuje…. 🙂
A co do bycia autorem/autorką – bardzo ci zazdroszczę odwagi i determinacji, ja pisałam i piszę różne historyjki, bajki, kiedyś wiersze, ale zawsze wydaje mi się, że są nijakie. Może muszę napatrzeć się na Ciebie i wtedy trochę mocniej uwierzę w siebie? 🙂 Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów, i oczywiście zapraszam znów do siebie 🙂
Ha, ha 🙂 To chyba zdrowy objaw, ja też nie mam pewności siebie i zawsze stwierdzam, że mogło być lepiej. Najważniejsze chyba jednak by się odważyć. Potem można się doskonalić, rozwijać, ale konfrontacja z czytelnikiem jest niezbędna. 🙂
Pozdrawiam serdecznie