Mam elegancką rozpierduchę w domu. Remont miał się skończyć w sierpniu. Przynajmniej taki mieliśmy plan. Jednak to pączkuje, a mój Mężuś ciągle coś wymyśla. Co ja więc posprzątam, bo myślę, że to już koniec, to do domu pakuje mi się następna ekipa i robi rozpierduchę. Przeżyłam już fachowców różnej maści. Najbardziej podobał mi się pan, który miał przepchać komin, bo się okazało, że jeden kanał jest tak zatkany, że trzeba kuć w ścianie. Pięknie. Przyszedł.
– Nie, to się nie da… – stwierdził ku mojemu zdziwieniu.
– Jak to się nie da? – pytam. – Wszystko się chyba da, co?
– Nie, to się nie uda…
– To zrobi pan to?
– Zrobię, ale chyba się nie uda.
I cały czas w tym stylu. Kuł ścianę i stękał, że to na pewno się nie uda. Maruda taka, że aż strach. Ale oczywiście wszystko się dało. Pan był z siebie bardzo dumny.
A wczoraj? Przyszli następni. Montujemy kominek, więc trzeba było wyciąć dziurę w podłodze. Kilka dni wcześniej zrobiłam sobie elegancki porządek w kuchni. Bo co tam kominek, nie? Przecież w pokoju go będą robić, to w kuchni się nie nabrudzi. Siedzę sobie. Pracuję. Panowie też pracują. I nagle widzę, że nic nie widzę. Moje mieszkanie spowija „mgła”. Kurza twarz! Gdzie ja jestem? Szukam kota w tej „mgle”. Ten siedzi na łóżku wystraszony i patrzy na mnie w stylu „o co kaman?”. Jest pięknie rozpierducha taka, że nic nie widać. Podejrzewam, że kurz będzie opadał przez najbliższe kilka dni.
Wczoraj wieczorem siedzimy w pokoju wypełnionym rurami, cegłami, pustakami, płytami i czort jeden wie, czym jeszcze. A Mężuś nagle:
– Może jak nam kasy starczy, to jeszcze sobie zrobimy te dwie ściany, co?
– ???!!!@#% – myślę sobie. A kiedy my w końcu posprzątamy? Kiedy???!!!
A ja przecież mam takie plany. Będzie kominek. Posprzątam. Napalimy sobie. Ciepełko będzie. Przed kominkiem jakiś włochaty pled, na nim ja i Mężuś… Ech, pięknie tak by było… Taką mam wizję, że… nie nadaje się do upublicznienia. Tak mnie ten kominek inspiruje, że aż włosy na głowie większego skrętu dostają.
A Mężuś? Hmm. Chyba jego wizja jest trochę inna, bo co chwilę się śmieje, że to dopiero będzie, jak Nutuś pod kominek wlezie i trzeba będzie wzywać pomoc, żeby kot się nam nie upiekł. I chichocze na samą myśl.
Taką kominkową wizję przedstawiłaś, że też chyba jeszcze w tym roku go zrobię 🙂
Jak staczy kasy, bo też znam tą bolączkę.
A z remontem to najgorzej zacząć, a potem to już same lecą kolejne ściany bo jak już jedno się zrobiło to wypada następne i tak dalej i dalej aż końca nie widać. A jak potem ślicznie będzie 🙂 Jak w kuchni 😉
Kuchnia już jest śliczna. Mam nadzieję, że inne remonty też się kiedyś skończą, ale jak pomyślę, ile jeszcze jest do zrobienia, to skóra cierpnie. 🙂
Na zimę jak znalazł!
W razie co, jak gaz przykręcą, będzie jak znalazł. 😉 🙂
Kominek… hmmm… co można przy nim robić?????
Poczekaj, a Twoje wizje mile Cię zaskoczą!
Oczywiście jak już posprzątasz po remoncie…
Mam nadzieję, że te wizje uda się wcielić w życie. 🙂 🙂
Remonty w domu mają to do siebie ,że ciągną się jak brazylijskie seriale , obfite w częste nieprzewidziane wcześniej zwroty akcji słowem bywa dramatycznie i komicznie … 🙂 Pozostaje życzyć Ci by wreszcie opadł “kurz bitewny ” i byś mogła spokojnie zasiąść przed kominkiem i …ODPOCZĄĆ 🙂 Pozdrawiam 🙂
Dziękuję 🙂 Pewnie jeszcze trochę to potrwa. 🙂
Mężuś-sadysta?Hmmmm….a tak łagodnie wygląda 😉
Pozory mylą. 😉 🙂
Kominek to serce domu, wart każdej rozpierduchy – wierz mi … i wszystko przy nim można… trzeba tylko upewnić się, że potomstwo znienacka nie wróci do domu hehehe – wiem co mówię.
A kota kominkowego znajdziesz tutaj : http://www.przychodzibaba.pl/baby-sier%C5%9Bciuchy/
żadna siła jej nie wyciągnie zimą spod kominka, jak Rozalka na 3 zdrowaśki tam włazi.
Ha, ha 🙂 Dobrze, że nie kończy jak Rozalka. 🙂 A kominka nie mogę się doczekać.
Moi sąsiedzi robili mały remont od połowy lipca. Dopiero w ubiegłym tygodniu skończyli.
Kominek w zimę fajna rzecz, jeszcze jak ma pomysłowo rozprowadzone ciepło po domu to i ogrzewanie mniej kosztuje.
Poza tym ogień w kominku, ulubiony fotel, kubek gorącej herbaty i ciekawa książka, kiedy za oknem zimno, to jest to, co Tygrysy lubią najbardziej 🙂
Mamy właśnie nadzieję, że trochę zmniejszy nam to koszty. 🙂
A fotel muszę sobie kupić. Zasiądę w nim i będę spoglądać w ogień. 🙂
Pamiętam, gdy byłem w Krościenku nad Dunajcem. To właśnie w karczmie czas umilał mi kominek. Naprawdę inspirujące miejsce 🙂 Zazdroszczę Ci.
A może sobie w bloku zbuduje i nikt sie nie przyczepi ?;)
Ha, ha 🙂 A są chyba teraz takie imitacje kominków. 🙂
Ale sama wiesz, że imitacja to imitacja. To tak samo jakby powiedzieć, że Jaj jest wiele. Ty natomiast wiesz, że Jajo jest tylko jedno 🙂
Pewnie, to bez dwóch zdań! 🙂
Bara bara. Riki tiki tak. Jeśli masz kominek zostaw jakiś ślad he he
Ha, ha 🙂
… powiem nieskromnie, że praktykuję Twoją wizję … oj… mężusiowi powiedz, że albo zacznie ja z tobą podzielać, albo… będzie się smakiem musiał obejść, bo wizja Twoja kominkowa nie ma prawa się zmarnować i jest warta aby ją zrealizować … ciepło i gra światłocienia… i zapach drewna… nie no, wiesz – musisz to przeżyć 😛 … a później, aż mnie swędzą oczy do czytania jak możesz to opisać w następnym dziele 😛
… więc wiesz – powiedz mężusiowi, że albo współudział w zbieraniu materiałów, albo… będziesz musiała je bez jego udziału (z innym udziałem) poszukać 😉 … nie żeby zaraz realizować w praktyce, ale jakaś mobilizacja… a poza tym kominek też się sprawdza i pled w piciu wina przed nim, a do tego jak nic… Nutusiowe towarzystwo może Mężusia zastąpić, ale przecież w szczegóły (strasząc go) nie musisz się wdawać … 😉 … a poza tym, myślę, że na pewno jakąś motywację dla Mężusia do współpracy znajdziesz 😛 (nie wiem…. może 3 dni z rzędu podawaj na obiad coś czego nie lubi?) 😉
Już ja mu motywację znajdę. 🙂 🙂 🙂
Kominek – świetna rzecz. Chyba jedyna, która mogłaby mnie skłonić kiedykolwiek do kupna domu. Ale ten kot upieczony… Czy Twój małżonek nie kumpluje się przypadkiem z Alfem 😉 ? Pozdrawiam.
Ha, ha 🙂 Mam nadzieję, że nie ma takich kumpli i Nutuś jakoś to przeżyje. 🙂
aaaaach kominek …i te wizje……..normalnie fajniutko masz :DDDDDDD
co ja mówię – nieziemsko rewelacyjnie 🙂
kiedyś spotkałam kolesia, kóremu tak marzy się kominek, że dla niego dom wybudował 😀
w ogniu moc 😀
Bo ogień ma coś magicznego. 🙂
Mogła bym w kominkowe płomienie patrzeć godzinami. Uspokaja mnie takie patrzenie, wycisza. Niestety nie mam kominka. Ale Twój kot na pewno się ucieszy. Kociska kochają ciepełko i pewna jestem że w mig anektuje miejsce przy kominku, na stałe 😉
Tak też podejrzewam, że najlepsze miejsce przy kominku jest już zarezerwowane. 🙂
Aniu Ty przestań…ja to czytam w samo południe, mnie tu prasowanie czeka, a Ty o płonącym kominku, mięciutkim pledzie, leżeniu, wieczorze…. kurna… no i po raz kolejny okazuje się, że wyobraźni, to ja mam pod dostatkiem…;) 🙂
Ha, ha 🙂 No, to Cię pocieszę, właśnie włączyłam żelazko. Przede mną cała góra prasowania. 🙂
Ehh, żeby coś fajnego mieć, to tyle wysiłku i kasiorki, że coś! Skądś to znam…. i ciagle trzeba coś robić, remontować, zmieniać jak się ma dom. Najgorsze te kurze, to sprzątanie potem…Ale o tym mężczyźni już nic nie chcą wiedzieć!
Zgadza się, sprzątanie po remoncie to koszmar. 🙂
Aniu to sie robi nie na czyms włochatym tylko na skórze niedźwiedzi lub baranicy przed kominkiem, a i dzieci trzeba odesłać
Chciałam, żeby było ekologicznie. 😉 🙂
Daj spokój jeszcze w to ekologie mieszać?
Bo wiesz, tak na skórze prawdziwego zwierzaka, to jakby trójkącik już. 😉 🙂
Skóra barana i trójkącik to przecież straszne
Ha, ha 🙂
Kominek pikna rzecz, szczegolnie teraz, szczegolnie gdy we dwoje.
Racja, najważniejsze, że we dwoje. 🙂
Kominek fajna sprawa. Romantyczy, a ogień w nim tańcuje, oj, tańcuje. Lubię patrzeć na taniec ognia. Lubię siedzieć przy kominku…. tylko jest jeden maleńki problem – trzeba ten kominek czyścić, szybę pucować i…. drewno na opał w dzrewutni układać. Buziaki!
Oj tam, oj tam. O pucowaniu będę myśleć później, jak już w końcu zapalę w nim ogień. 🙂
Hej Aniu. Nawiązałam na blogu do Twojej koncepcji stworzenia ebooka. Pozdrawiam.
Okej, zaraz zajrzę. 🙂
Kominek to naprawdę fajna sprawa. Ja kocham to miejsce w moim domu 😉
Podejrzewam, że ja swoje też pokocham. 🙂
Już jak patrzę na kominek, to się ciepło robi. Fajna rzecz! Pozdrawiam
Nie mogę się doczekać. 🙂
Pozdrawiam również
Ja też chcę kominek! I włochaty pled! Oby się mężuś z tymi planami szybko uwinął, może przedstaw my bardziej szczegółowo swoje wizję, to przyspieszy!
Wczoraj mu wizję przedstawiłam. Czekam na efekty. 😉 🙂
W temacie remontów to mogę wreszcie coś powiedzieć.
W ubiegłym roku przerabiałem instalację elektryczną na ścianie w kuchni i układałem glazurę. Robiłem to sam. W tym roku robiłem (też w wakacje) remont pokoju z układaniem paneli włącznie. Dlaczego nie biorę “fachowców” tylko robię to własnymi rękami “pana inżyniera”. Po pierwsze kasa. Dziś materiały są w dużym wyborze i nie są drogie. Jak się ma trochę narzędzi można naprawdę dużo zrobić.
Po drugie, moje doświadczenie jest takie: fachowiec robi to co mogę zrobić sam, miej więcej 3 razy szybciej. Jednak samemu robi się to dużo dokładniej i lepiej, a poza tym wie co się ma i później praktycznie usterek nie ma. Po trzecie, w trakcie robót wykonywanych prze “fachowców” trzeba być w domu i ich pilnować, a na to też potrzeba czasu.
Na moim blogu jest kilka zdjęć i opisów prac, które w ostatnich latach robiłem.
pozdrawiam
Mój Mężuś niestety ma tyle swojej pracy (zawodowej), że chyba musiałby to robić po nocach. 🙂
Marzy mi się kominek. Taki mały, ekologiczny, mobilny, co to do można by mieć i w mieszkaniu (czyli pewnie elektryczny czy cóś) ale nie miałabym go gdzie ustawić. Bo przecież nie tam gdzie stoją książki…
A ja od września robię Dzieciom pokój. Da buk, skończę w tym roku… ale to wszystko dlatego, że robimy pokój od podstaw. Więc najpierw ekipa remontowa, potem trzeba było kupić meble i lampy… i jeszcze trochę mebli zostało do kupienia i naklejki na ściany trzeba ponaklejać i – co najgorsze bo to wyłącznie moja robota – rzeczy dziecięce pozbierać z całego mieszkania i poprzenosić do pokoju. I zapamiętać gdzie co się dało :-///
Urządzanie pokoju dla dzieci jest bardzo przyjemne. Sporo w tym emocji. 🙂
Kominek… marzy mi się.. najwyżej będziesz zimą mieć często gości z kaszub 😉
Ha, ha 🙂 Zapraszam 🙂
Oj, oj, od takich zaawansowanych wizji, to te włosy dęba ci… staną. 😛
Albo się mocno skręcą. 😉
No cóż, wyobraźnia każdemu pracuje inaczej, więc spoko. Mężuś najwyraźniej woli w kwestii kominkowo-pledowej czyny zamiast wyobrażania sobie czegokolwiek:))
Ha, ha 🙂 Może być. 🙂
Ah te remonty…Ja już też naszego mam dość, ale coś się ruszy niedługo, bo w poniedziałek przychodzą nam montować szafę, a potem pawlacze i ciąg dalszy. Teraz musimy się sprężyć, nie ma co 😉
U nas rozpierducha na całego.
Kominek to fajna rzecz jest… Ech, pamiętam, jak jeszcze u rodziców mieszkałem… Ciepełko…
Nasz rośnie w oczach, już widać jego kształty. 🙂
Aniu, czy kot się upiekł? Bo nadal nie widać kota w kominku. A tak bardzo chcę go zobaczyć.
Jest zdjęcie na FB Kura Pazurem. Zjedź sobie rolką, bo to chyba kilka dni temu wrzuciłam.