Ostatnio Jajo przeprowadzało eksperymenty naukowe. Niestety jesień dała znać o sobie i Jajo źle się czuło, bolało je gardło, głowa, a do tego czuło, że ma gorączkę. Poddało się więc maminemu badaniu, które polega na całusie w czoło. Wtedy matka czuje, czy czoło gorące, czy nie.
Po organoleptycznym zbadaniu czoła Jaja, stwierdziłam, że coś jest na rzeczy i Jajo chyba ma gorączkę.
Jajo dla pewności wyciąga z szuflady termometr. Taki nowoczesny, elektroniczny, że „strzepywać” go nie trzeba. Wystarczy włączyć i po sekundzie (mniej więcej) cudo pika, informując nas, że można odczytać wynik. Jajo patrzy i stwierdza, że chyba właśnie dogorywa, bo na wyświetlaczu: trzydzieści pięć i cztery. Dotykam więc dłonią czoła Jaja i stwierdzam, że dziwna sprawa, bo czoło Jaja wydaje się ciepłe, a przecież kto inny jak nie ja, zna się na moim Jaju. Nikt! Każę zmierzyć jeszcze raz. Jajo mierzy, ale cyferki ani drgną. Zabieram więc termometr i mierzę sobie, by sprawdzić, czy to cholerstwo w ogóle działa. Odczytuję wynik: trzydzieści pięć i dwie dziesiąte. No, prawie kurzy trup.
– Nie, no coś jest nie tak – stwierdzam i eksperymentowi poddaję Mężusia. Mierzy i wychodzi mu podobnie jak mnie. Mam jeszcze ochotę potraktować tym termometrem Nutusia. Jednak kot spogląda na mnie z wyrazem mordki w stylu „nawet o tym nie myśl” i czym prędzej pryska pod łóżko.
– Słabe baterie – stwierdza Mężuś.
Wymieniamy więc baterie na nowe, a tam wynik ciągle poniżej trzydziestu sześciu stopni. Są więc dwa wyjścia: albo jesteśmy zombie, albo termometr się zepsuł, albo w ostatnich latach mocno obniżyła się średnia temperatura ciała człowieka, albo ten termometr nadaje się do pomiaru w innej części ciała niż pacha.
Zdezorientowane Jajo, bo ciągle nie wie, czy ma gorączkę, czy nie, w końcu odnajduje tradycyjny termometr. Taki, który najpierw elegancko trzeba sobie „strzepnąć”. Wkłada pod pachę i czeka. Kiedy go wyjmuje, okazuje się, że jednak kurzy sposób jest genialny, bo przecież matka od razu wyczuła, że jej dziecko ma gorączkę. Toż zna je od urodzenia, sama sobie (no, z małą pomocą osobnika płci męskiej) je zmajstrowała. Trzydzieści siedem i dwie kreski! Jajo więc spokojnie i całkiem legalnie może zalec w łóżku (na weekend), bo „obłożnie” chore.
W czasie tego leżenia Jajo pobuszowało w necie i znalazło filmik, w którym jakiś vloger podobny eksperyment przeprowadzał i też mu wyszło, że elektryczne termometry zaniżają temperaturę. Prawda to więc czy fałsz? Kto ma podobne doświadczenia, łapka w górę.
Zaniżają, oj zaniżają. Córcia ma coś niewyraźnie wyglądała i na moje oko ciepława, więc zmierzyłam jej temperaturę elektronicznym i wyszło 35,5. Hmm…poszłam po drugi elektroniczny, który awaryjnie był na stanie -35,4. Cóż,pewnie baterie. Wymieniłam-to samo. Więc pędem do apteki wyslalam syna po nowy, bo tamte pewnie się zmówiły i padły jak Romeo i Julia… Mierzę nowym i….34,8!. Teraz to już się przeraziłam. Rtęciowy idzie w ruch i co? A to, że 37,7 jak nic. Od tamtej pory elektroniczne mam w głębokim poważaniu. Jednak co stare, to najlepsze. Pozdrawiam.
Dziwne z tymi termometrami, jakaś zmowa czy jak? 😉 🙂 Tradycyjny w sumie jest niezawodny.
Z termometrem nie mam takich doświadczeń, bo mam tradycyjny, ale z ciśnieniomierzem już tak. Kupiłam piękny elektroniczny, co by łatwiej mieć, a ten tak mierzył, że cała rodzina to dla niego trupki. Wymieniłam na tradycyjny i jest ok. Pozdrawiam 🙂
O, a ja mam elektroniczny i zawsze mam ciśnienie niczym trup. Myślałam, że taka moja uroda. 😉 🙂
Tak niestety działają te elektroniczne. Ja już dwa do kosza wyrzuciłam. Poszłam wreszcie do apteki kupić zwykły, rtęciowy (stary się stłukł… sam) a Pani mi mówi, że one są już wycofane ze sprzedaży. Na szczęście mamy Allegro, gdzie zrobiłam zapas tradycyjnych termometrów na całe życie i teraz mogę mierzyć bez obaw. Nawet córce w spadku taki przekażę.
Pozdrawiam 🙂
Ha, ha 🙂 Dobre. 🙂 Też mam tradycyjny, ale tylko jeden, więc może powinnam go strzec. 😉
Tez byłam taka sprytna i nabyłam drogą kupna sprzedaży aż dwa rtęciowe termometry na allegro i co ?? Działają tak samo jak elektroniczne, a może już na starość taka moja uroda, że do 36 st nie dociągam ??
Ha, ha 🙂 Może być 😉 🙂
I komu (czemu) tu wierzyć jak nawet termometr kłamie. Do chwili tego wpisu miałam nadzieję, że chociaż temperaturę mierząc prawdę na wyświetlaczu otrzymam a tu co ??? Do czego to doszło …. bunt rzeczy martwych 🙂 Skandal 🙂
Skandal na całego! Potwierdzam. 🙂 🙂
Prawda! Ja przeboje z termometrami miałam od paru ładnych lat. Najpierw wycofali rtęciowe, to kupiłam taki podobny do rtęciowego, ale z innym “wsadem” w środku. Okazała się gówniany (np. nie można go było strzepywać, się bo się zacinał itp.
Potem przerabiałam kilka elektronicznych – i one właśnie najczęściej zaniżały temperaturę,l czasem nawet drastycznie! A poza tym, szybko się psuły. Wywaliłam.
I teraz jestem bardzo zadowolona, ponieważ nie mam już żadnego termometru, a raczej mam ten w ustach i w dłoni – i tak mierzę całej rodzinie temperaturę. I tak jest OK 🙂
Ha, ha 🙂 Usta i dłoń są niezawodne. 🙂 Tak mi się skojarzyło, że chyba nie tylko do mierzenia temperatury. 😉 🙂
Remont miałaś w domu zimno to i termometr nie naciąga. Nie sądzę też żeby atmosfera była chłodna
Atmosfera jest cieplutka. 🙂 🙂
Myśle ,ze mąż ma rację , to bateria
Zmieniliśmy i nic. Może zepsuty? 🙂
A jest w nim przycisk RESET? Może trzeba wyzerować?
Wyzerowałam, wszystko zrobiłam zgodnie z instrukcją. Może być, że się zepsuł, wywaliłam go właśnie do kosza. 🙂
hahahaha dokładnie tak miałam – czułam się gorąca ja cegła :), a termometr elektroniczny z uporem maniaka pokazywał 35 i coś, nie pozstało mi nic innego jak “trzepnąć tradycją” 🙂
Jak widać bez strzepnięcia się nie obędzie. 😉 🙂
… nie mam żadnego termometru, tradycyjny strzepywacz już dawno się rozbiłbył, a elektronicznego nigdy jakoś nie kupiłam… a temperaturę własną określam po tym z jakim natężeniem się mi w łepetynie karuzele pojawiają 🙂 .. .zaś Młodego – po zapachu… im bardziej metaliczny – tym temperatura wyższa 🙂 także ten… Młody miał przechlapane, bo “nabijanie” termometru nigdy się u niego nie sprawdzało – nos mamusi, zawsze był niezawodny.
Ha, ha 🙂 A to dobre. Po zapachu nie słyszałam. 🙂
a mama mi mówiła “nie wyrzucaj tego strzepywanego” bo ten rtęciowy najbardziej wiarygodny jest, ale nie, jak to?, wszyscy elektroniczne mają a ja taki archaik, a tu masz, nie wszystko co super nowoczesne jest dobre, stare rzeczy czasem lepie się sprawdzają
Czasami mamy trzeba słuchać. 🙂
Mam dwa termometry na baterie, jeden spirytusowy i niestety w razie choroby nie jestem w stanie przy ich pomocy określić wysokości temperatury. Wyniki zawierają się między 34 a 35,5 Najlepszy sposób w XXI wieku to sposób Kury!!! A przy okazji czy można gdzieś kupić termometr rtęciowy?
Może jeszcze tylko na Allegro, bo w aptekach pewnie nie mają.
Też mam problemy z wiarygodnością elektronicznych termometrów. Mój to jeszcze potrafił zawyżać w okolice 40 st. Wycofali rtęciowe termometry z aptek a człowiek w konspiracji musi trzymać ten stary, niezawodny 🙂
A co do temperatury to właśnie marzniemy. Nowy właściciel nas tak urządził. Zgodziłam się udostępnić dom, żeby sobie jeszcze przed okresem grzewczym wymienili instalację, w końcu taka ze mnie ugodowa osoba i zawsze idę innym na rękę. Tylko, że wymontowali stary piec i … stwierdzili, że im się nie śpieszy. Im nie, bo dopiero za trzy tygodnie dostaną klucze do domu. I bądź tu człowieku dobry…
O rany, to nie w porządku się zachowali. A my sobie właśnie kominek robimy, by dogrzewać chatkę. 🙂
My musieliśmy przeprosić się z naszym starym kominkiem. Posprzątałam go wiosną i nie planowałam już go używać, ale teraz musieliśmy rozpalić.
Nie dziwię się, przecież w nocy jest zimno. Ja nie mogę się doczekać naszego. 🙂
Zdecydowanie tylko rtęciowym termometrom można ufać – potwierdzam. Zdrówka dla Was Wszystkich 🙂 .
Zdrówka również. Teraz się przyda, bo za oknem siąpi. 🙂
Przed zmierzeniem warto poczytać instrukcję, bo “elektroniki” miały swoją ewolucję i jest ich już kilkanaście generacji, a każda z nich potrzebuje innego “obejścia”. Jednak wszystkie te “wkładane gdzieś” wymagają potrzymania ich tam przez jakiś czas. Niektóre sygnalizują zakończenie pomiaru dźwiękiem, inne działają na czas … Najlepiej zebrać wskazania z kilku charakterystycznych miejsc.
Zdrówka dla Jaja
Dzięki. Zdrówko się przyda. 🙂
Ja mam na baterie ale nie z tych, co to ledwie przyłożysz to mówią jak zimna czy gorąca z ciebie kobieta. Mój przykłada się do skroni, jedzie się nim trzymając wciśnięty guziczek do następnej skroni i dopiero wtedy odczytuje się temperaturę. Jeśli wydaje mi się, że termometr przekombinował, sprawdzam temperaturę innych domowników – na ogół pokrywa się z tym, co się moim ustom wydaje.
A swoją drogą zdziwiłam się, jak przeczytałam, że Jaju pod pachę termometr przykładałaś. Mnie w szpitalu to zawsze do skroni przykładali, co nieodmiennie kojarzy mi się z egzekucją 😉
Bo ja mam elektryczny, ale z tych starszych, że jeszcze pod pachę się wkłada. Wiem, że teraz takie nowe przytykane do czoła też są, w szpitalu jak mi pielęgniarka kiedyś przyniosła, to ja oczywiście go chciałam pod pachę wkładać. 🙂
Moja mama jest pielęgniarką więc w domu mam różne typy termometrów. I takie elektroniczne i przyklejane i rtęciowe. No i muszę przyznać, że nowoczesna technika przegrywa ze starymi sprawdzonymi termometrami rtęciowymi. One są najdokładniejsze. Szkoda tylko, że ,,eksperci” z UE walczą o to, aby ich zakazać, ponieważ podobno są bardzo ,,niebezpieczne”. Paranoja.
A 37 to jeszcze nie gorączka 🙂 Chociaż lepiej dmuchać na zimne. Ja mam taki organizm, gdzie dopiero przy 42 wyczuwam, że jest coś jednak nie tak.
Są niebezpieczne pewnie wtedy, gdy się rozbiją i rtęć z nich wypłynie, ale przecież to się chyba za często nie zdarzało.
A co do Twojego organizmu, to odporna jesteś, jak przy bardzo wysokiej dopiero reagujesz. 🙂
No tak, sezon na wirusy:)). Przyznam,że także nie jestem zadowolona z jakości termometru elektornicznego. Już go kilka razy złapał na tym, że zaiżał temperaturę . A najgorsze, że tradycyjny stłukł się podczas porządków onegdaj i nigdy więcej nie chciałabym zbierać zpodłogi uciekających kuleczek rtęci. To zreszta podobno jest toksyczne. To jakie wyjście? Regularnie wymieniać baterięw elektronicznym modelu :(( ?
Nie wiem, jakie wyjście. Na szczęście mam jednego tradycyjnego staruszka. 🙂
naciąga, naciąga, ale tylko rtęciowy, bo z tą elektroniką w domu i zagrodzie tak właśnie bywa.
Pozdrawiam 🙂
Elektronika to naciąga nas finansowo i pewnie tylko tyle. 😉 🙂
Zawsze zaniżają.
nienawidzę tych elektronicznych g***n. NIGDY wynik nie wyszedł prawidłowy. A jeszcze lepsze są te co to pielęgniarki dzieciom do czoła podtykają nawet nie dotykając.
Ja mam stary rtęciowy schowany żeby dzieci go nie dorwały i dobrze mi z tym.
Teraz tego starego to trzeba strzec jak oka w głowie, bo już nigdzie się takiego nie kupi. 🙂
No nie.. bo szkodliwe, bo be i bo fe… a przynajmniej były skuteczne…
Noo 🙂 A teraz został nam buziak w samo czółko. 😉 🙂
W szpitalach strzelają laserem i maja dobre wyniki temperaturki
W szpitalach to czasami spojrzą tylko na człowieka i wszystko wiedzą. Tak mi się przypomniało, Jajo poszło w piątek do lekarza, bo już prawie nie mówiło, a lekarz nawet nie wyszedł zza biurka, by je osłuchać. Kazał otworzyć paszczę (zza biurka) i diagnozę postawił! Ha! Taki specjalista. 😉
Mamy taki tradycyjny, rtęciowy, ale dla Panny M mamy taki elektroniczny, do pomiaru w uchu albo na skroni. I zazwyczaj pokazuje dość niską temperaturę. Ale póki nie było – TFU TFU TFU – sytuacji z podejrzeniem gorączki to mnie to nie martwiło. Ale wiem jaką zazwyczaj ma główkę, więc jak jej temperatura podskoczy to na bank zauważę. Metoda na “całus w czółko” sprawdza się, zazwyczaj tak sprawdzam u P i jak mówię, że ciepłe to sięga po termometr i zawsze jest gorączka. Więc i pewnie u brzdąca zadziała 🙂
Właśnie. Ten całus w czoło to chyba niezawodny sposób. Każda mama ma coś takiego, że jak spojrzy na swoją pociechę, dotknie, to już wie. 🙂
Tak naprawdę to tylko rtęciowe tradycyjne potrafiły dobrze zmierzyć temperaturę…cała reszta oszukuje i im wierzyć nie można…
Ja mam stary rtęciowy i traktuję go jak relikwię.
Ha, ha 🙂 To ja swój też tak zaczynam traktować. 🙂
Elektroniczny miałam raz i nigdy więcej. Tradycje zdecydowanie niezawodne. Z elektronicznymi ciśnieniomierzami takie same cyrki. Na śmietnik z taką techniką 😉
Ha, ha 🙂 A niby ma to ułatwiać życie. 🙂
Rany, a ja mierzyłam elektronicznym i wyszło mi 36,4! Czyli prawie umierałam, nawet o tym nie wiedząc! Zadziałał jak placebo, bo spojrzałam na wyświetlaczi uznałam, że przesadzam z kiepskim samopoczuciem. Od razu mi się polepszyło. 😉 Ale po przeczytaniu Twojego wpisu pędzę sprawdzić. Gorzej mi!!! 🙂
Ha, ha 🙂 Nie chciałam się przyczyniać do pogorszenia Twojego samopoczucia. 🙂
36,9!
Na zwykłym?
Na elektronicznym! Zwykłego nie mam. A skoro ten zaniża… 🙂
O, to wiedz już, że masz gorączkę 🙂
U nas jest elektroniczny, ale jeszcze nigdy mnie nie oszukał.
Ja to zazwyczaj kładę rękę na czoło i już wiem 🙂 Termometr mam w dłoni 🙂
Ha, ha 🙂 Wtedy nie ma szans na oszustwo. 😉
I dlatego pilnuję jak oka w głowie rtęciowego 🙂
I słusznie 🙂
Zaniżają i zawyżają, ja mam w tej chwili elektroniczny na tyle dobry,że ten błąd zazwyczaj nie przekracza kilku kresek i myślę,że jak na elektronikę wymiata. Rtęciowy nie jest w użyciu (ale czuwa w zapasie) bo dziecko trafiło mi się dość nadwrażliwe na dotyk,zresztą nawet w swoim czasie poddane przeze mnie stosownej terapii. Gdyby nie to,pewnie bym nie kupiła elektronicznego w ogóle. Pamiętam za to,że kiedy byłam w szpitalu,strasznie podobał mi się termometr,którego używały pielęgniarki. Właściwie pierwsze wrażenie było piorunujące,bo gdy się ocknęłam,ktoś mierzył mi między oczy. Jak się później okazało, termometrem, który odczytywał temperaturę z odległości co najmniej kilkunastu centymetrów i dawał na czole taki czerwony punktowy błysk,jakby snajper namierzał. Gdybym takie cudo miała,cały czas bym się bawiła,ale wtedy jednak omal nie zesrałam się ze strachu.
Ha, ha 🙂 Pierwszy raz taki widziałam, jak moja mama leżała w szpitalu. Faktycznie śmiesznie to wygląda. 🙂
Stare dobre termometry najlepsze 🙂 Też taki mam, mama mi dała bo w żadne elektroniczne cuda nie wierzy.
Ja też przestałam wierzyć w wynalazki. 🙂
Ja tam mam taki do ucha I chyba jest ok. Być może I zaniżaja, ale aż tak? A ten rtęciowy trzymaj, kiedys za bezcen sprzedasz!!
Ha, ha 🙂 Będzie zabytkowy. 😉
Powiem szczerze- miałam identyczną sytuację i tak samo postępowałam:) Kota nie mam, to aż taki pomysł do głowy mi nie przyszedł, ale faktem jest, ze te termometry nie mierzą najlepiej.
Badanie organoleptyczne pozostaje. 🙂 😉
Mam dwa elektroniczne i jeden rtęciowy. Dobrze mierzy ten na odległość, ale pewna jestem tylko rtęciowego.
Takiego na odległość nie mam, ale z komentarzy wynika, że ten nie jest taki zły. 🙂
Uważam, że to prawda, ponieważ sama przetestowałam taki termometr na sobie. Zawsze pokazywał koło 35 stopni.
Czyli badziew. 🙂
Odkad dzieci wyszly z domu nie uzywam termometra. Wlasna goraczke wyczuwam juz o jedna kreske w gore !!!
Chyba takie własne odczuwanie temperatury jest najbardziej wiarygodne. 🙂
Ja mam takie doświadczenia ;] Te “nowoczesne” termometry, to się do niczego nie nadają ;] A już na pewno nie do mierzenia temperatury..
A może one służą do czego innego, tylko my o tym nie wiemy? 😉 🙂
Bo elektroniczny termometr należ wsadzić sobie najlepiej w pupę, tam wynik będzie wiarygodny 😉 Serio, tak miałam na instrukcji, jeszcze można pod językiem, pod pachą już słabiej działa
Ha, ha 🙂 Już widzę minę Jaja. 🙂 🙂
Ciekawe jak to zaniżanie ma się do wagi (łazienkowej), też elektronicznej 🙂 Chyba chętnie bym taką nabyła 🙂
Ło, matko. Jeżeli moja zaniża i pokazuje taki wynik, to chyba idę się utopić. 😉
Ehhh ta kobieca próżność 🙂 Pani Aniu nawet jeśli kamera dodaje kilogramów to Pani i tak mieści się w normie !
Ha, ha 🙂 No, nie wiem, nie wiem.
“kurzy trup”mnie obezwładnił:))))))
Kurzy trup obezwładnia każdego, tym bardziej jak poleży kilka dni. 😉
U mnie bardzo łatwo rozpoznać gorączkę, zwykle mam zimne dłonie i stopy, a mając gorączkę jestem cała cieplutka. 😀
Ale fakt, też potwierdzam, że elektroniczne termometry są zaiste beznadziejne. Pewnego listopadowego dnia parę lat temu, kiedy mój Bratiszek był chory, elektroniczny shit pokazywał 37,6. I wszyscy się dziwiliśmy, jak to możliwe, bo Młody naprawdę był rozgrzany jak piecyk i czuł się bardzo źle. Gdy wydłubaliśmy z czeluści szafki stary termometr rtęciowy, stało się jasne, że tu nie ma co się zastanawiać, sytuacja jest poważna, trzeba zbijać te 39,7…!
Takie różnice w pomiarze są dość duże, dobrze nie ufać do końca tym termometrom.
Dlaczego mnie to nie dziwi?
To trochę tak, jak ze sławetnym “dziesięć mniej” podczas jazdy samochodem.
“Stopień mniej” i wszystko rozkwita: ludziska zasuwają do pracy, bo przecież nic im nie jest. PKB rośnie, ZUS uratowany, producenci leków zacierają rączki. A koniec będzie taki jak w “Szwejku”: Wszyscy umarli mają się zgłosić w ciągu trzech dni, żeby dostać “pokropek”, powiedział oberfeldkurat Otto Katz. I chociaż w zamyśle to nie była przepowiednia, może warto nad tym pomyśleć?
Dobre porównanie. Ciekawe tylko, dokąd nam jako umarłym każą się zgłosić. 😉
Hej 🙂
Ile ja kasy wydałam na te cuda techniki, te niezawodne, nowoczesne termometry. Niech je diabli! Przygody miałam jak Ty. Zaniżały temperaturę notorycznie.
Teraz mam w apteczce taki termometr, co się strząsa 🙂 I jest najlepszy 🙂
Też mam taki i chwała mu za to, że przetrwał. 🙂