Poszłam wczoraj na zakupy, bo przecież dzisiaj sklepy pozamykane i trzeba było zrobić „zapas pożywienia”, bo nam się sporo rzeczy pokończyło. Mężuś do mnie nawet z pracy zadzwonił, aby przypomnieć, bym jaki kawałek padliny na kanapki kupiła. Poszłam więc do mięsnego. Raz w tygodniu tam kupuję, ponieważ zawsze mają świeżo, obsługa miła i duży wybór.
Z reguły w tym sklepie obsługuje pięć ekspedientek, bo ruch spory. Stoję już przy ladzie. Po lewej mam starszą panią, po prawej pana, który jakoś nerwowo podskakuje. I ten pan właśnie prosi o kiełbasę, którą przez szybę paluchem dokładnie pokazuje. Ekspedientka próbuje wziąć tę samą wędlinę z worka, który ma pod ręką, ale pan nie wytrzymuje:
– O, nie! Ja poproszę TĄ kiełbasę, stąd.
– Ale to jest ta sama, przed chwilą wyłożyłam z tego worka.
– O to, to nie! Nie dam się oszukać. Ja chcę TĄ! I proszę mi tutaj nie dyskutować! – woła kategorycznie.
– Dobrze – kobieta lekko się zarumieniła na twarzy, pewnie ją to zdenerwowało i trudno się dziwić. Facet zaczął nerwowo dreptać przy ladzie.
– A co może już mnie kiedyś tak oszukaliście, co?!
Nie wytrzymuję i z uśmiechem przyklejonym do swojej facjaty zwracam się do pana najuprzejmiej jak umiem:
– Proszę pana, do kobiety tak pan niemiło się odzywa?
– Co?! Ja nie dam sobie dmuchać w kaszę. Zaraz będzie tutaj awantura! Ja stały klient jestem, a nie znam tej pani, chciała mnie oszukać.
Spoglądam na kobietę. Żadna ekspedientka nie bierze jej w obronę. Trochę smutne, bo przecież jutro facet wróci i będzie się awanturował przy innej sprzedawczyni. Robię tam zakupy od dwóch lat i znam tę „zaatakowaną” ekspedientkę z widzenia, zawsze jest miła i uśmiechnięta.
– Proszę pana, proszę nie krzyczeć – znów próbuję.
– Z pana taki stały klient jak z koziej dupy trąbka – odzywa się w końcu klientka stojąca po mojej lewej stronie. Wszyscy w sklepie parskają śmiechem. Pan nerwowo podskakuje, jakby chciał nas bić. Nawet przez moment oceniam swoje szanse, bo gościu rzuca się i nie wiadomo czy na odlew nie machnie komuś, a ja stoję najbliżej. Na szczęście sięga mi po pachę, więc zagrożenia dużego nie czuję, choć wiadomo, że taki furiat może być nieobliczalny.
– Poprzewracało się wam, baby, w głowach! Myślą, że wszystko mogą i przez to bałagan. Do kuchni i morda w… – na szczęście nie kończy zdania, bo spostrzega chyba, że jest jedynym facetem w tym sklepie i szanse ma raczej marne, bo gość nikczemnej postury. – Mnie tu wszyscy znają!
Nikt się nie odzywa.
Ekspedientka zapakowała mu już kiełbasę, poprosiła o pieniądze. Wyszarpnął je z portfela. Zapłacił. I wyszedł, rzucając na odchodne:
– Głupie baby!
I tak sobie myślę, że to, że faceta wszyscy znają, nie dziwi wcale, bo najchętniej to na tablicy przykleiłoby się wizerunek jego gęby z napisem „tych klientów nie obsługujemy”.
Oj czasem się nóż w kieszeni otwiera.Mnie zzastanawia zawsze co się stało ,że taki typ jest do tego stopnia przeciw wszystkiemu. Przecież sie taki nie urodził. Ta złość do świata to chyba nabyta.
Chyba tak, bo to normalne zachowanie nie jestem. Wchodzi do sklepu i od razu na atak nastawiony. A ekspedientek mi najzwyczajniej szkoda, bo to chyba jedna z najsłabiej opłacanych grup zawodowych. Łatwo nie mają, a jeszcze sfrustrowani klienci się na nich wyżywają.
Każda praca z ludźmi naraża na takie chamstwo i wystarczy choćby mały kompleks a już można sie pastwić nad innymi
Właśnie. Dobrze to ująłeś, to pewnie wynik własnych kompleksów. Zawsze można się dowartościować, wyżywając się na innych.
Mam takiego typka na mojej wsi. Głuchy na innych. On wie swoje, czyli, że wszyscy chcą go zaatakować, więc dla obrony sam pierwszy zaczepia. Masakra.
Szkoda pań, bo pewnie im ciśnienie podniósł na cały dzień. Dobrze, że choć klientki broniły zaatakowaną ekspedientkę.
Szkoda tylko, że inne ekspedientki nie stanęły w jej obronie.
Zwykły cham.Ale współczuć należy ekspedientce bo humor popsuty i nerwy zszargane.Na dodatek za marne grosze babeczka wysłuchuje takich idiotów.Ale dobrze że się odezwałaś-ja też zawsze reaguję w takich sytuacjach.
Odezwałam się, ale starałam się być miła, bo miałam nadzieję, że uda się go w ten sposób “rozbroić”. 🙂
Z uporem maniaka będę twierdził, że statystycznie ilość takich “typków”, i tp., zwiększa się wprost proporcjonalnie do psychicznego stanu osób rządzących nami. Nie znaczy to, że w PRL było idealnie, bo tam klient był sługą, a sprzedawca panem, ale “cuś” w tym chyba jest. 😉
PS. Żeby nie było, że to jest moje zdanie, to wyjaśniam, że to jest tylko propozycja pociągnięcia tematu w tym kierunku.
Ja bym chyba jednak nie łączyła tego z polityką. Jak ktoś jest chamem, to chyba niezależnie od tego, jaki jest rząd.
To też ja nie łączę tego z polityką, i nie wiem czemu mi to ciągle imputujesz. Rządzą nami nie tylko nasi przełożeni, ale i urzędnicy u których załatwiamy sprawy, a nawet uciążliwy sąsiad, który utrudnia nam np. pobranie klucza do pralni/suszarni. Nie sądzę, aby ktoś taki – jak go obrazowo opisałaś – urodził się takim i pozostał aż do chwili obecnej, bo najzwyczajniej by nie przetrwał. Gdzieś musiało nastąpić załamanie jego psychiki, a nie da się nie zauważać, że to “gdzieś” to nasze otoczenie, różne w zależności od naszej pozycji na drabinie społecznej. Jednych więc denerwuje sąsiad, innych kierownik w pracy, premier Rządu RP, a może nawet Barack Obama. Ale może nie mam racji … 😉
Myślałam, że masz na myśli kontekst polityczny. Nie chcę Ci niczego imputować, ale chyba tak politycznie mi się zakorzeniłeś w łepetynie. 🙂
To nie moja wina, że polityka zeszła do magla, i schodzi jeszcze niżej. 😉
Pewnie, że nie Twoja. 🙂
Ja już przestałam się odzywać. Szkoda mi zdrowia i mojej energii na takie chore sytuacje. Uważam, że najlepiej nie reagować, bo tak na prawdę nie wiadomo, co powoduje……… ludźmi, że tak się zachowują. Czasami brak reakcji, jest właśnie reakcją. Pozdrawiam i miłego dnia życzę Aniu 🙂
Zareagowałam, bo najzwyczajniej w świecie szkoda mi się kobiety zrobiło.
Miłego dnia również życzę. 🙂
Od razu wiadomo z czego ten osobnik jest znany. Powinien jeszcze płacąc rzucić pieniądze na ladę, tak żeby się rozsypały i ekspedientka musiała zbierać. Niejednokrotnie obserwuję takie sytuacje i rzucanie forsą jest moim faworytem w rankingu chamstwa
Jeszcze nie widziałam rzucania kasą, ale przyjrzę się, bo może umknęło to mojej uwadze.
No to już się nie dziwię, dlaczego nie zamierzasz sięgnąć po pracę naukową “O umysłowym i moralnym niedorozwoju kobiety”, skoro spotykasz przedstawicieli płci niepięknej, którzy, nie muszą czytać takich opracowań, by wiedzieć, że to wszystko to prawda 😉
Ha, ha 🙂 Właśnie o to chodzi. 😉
Zdecydowanie wolę pozostać głupią baba niż chamem 🙂 Ja przynajmniej z tytułu bycia babą nie mam kompleksów, w przeciwieństwie do pana z kolejki, który najwyraźniej jakąś tramę z powodu pań ma 😉
Może go “baba” w domu tłucze, więc musi odreagować. 😉 🙂
Co za gość..
Mistrzu 😉
A to facet ! ale niektórzy ludzie tak mają. Nie wszystkich ludzi można nazwać ludzmi.
Niestety. Nie wszyscy na to określenie zasługują.
A był w krawacie?
Klient w krawacie jest mniej awanturujący się….;)
Trzeba nosić rezerwowy krawacik ze sobą, nie wiadomo,kiedy i komu się przyda…;)
Ha, ha 🙂 Dobre. Ten zdecydowanie nie był w krawacie. 🙂 Muszę chyba rezerwowy włożyć do torebki, bo nie wiadomo, kiedy się przyda. 😉
Czasem taka tabliczka bardzo by się przydała… A swoją drogą, to ja trafiłam na świetny “rzeźnik” w okolicy – towar świeży, wszystko smaczne i swojskie, a do tego obsługa – cudo – dwie wesołe babki, co przez cały czas opowiadają dowcipy albo dyskutują o wszystkim przyjaźnie z klientami. Nie lubię supermarketów, za tą bezosobowość. A tam ledwo wchodzisz to słyszysz: “Co tak długo, ryba, Ciebie nie było? A do pracy pani już poszło? A ja się mała chowa?”. Więcej takich sklepów, to mniej psychoanalityków będzie społeczeństwu potrzebnych. Ja wychodzę stamtąd zawsze roześmiana i wyluzowana, chociaż objuczona torbami jak zwierzę gospodarcze.
Tak sobie myślę, że to może i działanie celowe tych pań, żeby w takiej atmosferze kupować, ale “nie ze mną te numery Bruner” – ja i tak wszystko ładnie pomrożę. Przyjdę do nich jak się skończy jedzenie i zapas dobrego humoru.
Ha, ha 🙂 Ja do tego “swojego” sklepu też właśnie bardzo chętnie chodzę. Mają mięso ze swojej ubojni i jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby mi coś nieświeżego sprzedały. Też wolę takie sklepiki niż supermarkety. Bez porównania. 🙂
chyba sama sobie odpowiedziałaś 🙂 pisząc, że Pan mikrego wzrostu był i sięgał Ci do pachy 🙂 … oj, faceci ( 95%) nie czują się komfortowo w otoczeniu, czy choćby obecności wyższych kobiet – zwłaszcza Ci “starszej” daty – takie społeczne wychowanie było kiedyś, że facet to ma być ktoś a kobieta ma być niższa i lichego wzrostu 😉 … znaczy się frustrat wzrostowy i głupie wysokie baby 😛
… ja też swój wzrost mam, i wiem, że wielu on drażni, a jak jeszcze zaszaleje ze szpilkami to… całe szczęście, że Nielat ma prawie dwa metry 😛 😉 i czasem mamusię wyprowadza między ludzi 😛
Ha, ha 🙂 Może i racja. Kompleks niższości facet posiadał. 😉
niestety, mamy wokół takich agresorów i …trzeba z daleka od nich… W sklepie- miała szczęście ekspedientka, że Ty stałaś obok i zareagowałaś. Ale jak sobie radzić z taką osobą w domu, w pracy…żallll
No, chyba że w domu potulny jak baranek, boi się żony, więc wyżywa się na innych. 😉
Na początku chciałam się przywitać i podziękować za wizytę i miły komentarz. Co do wpisu też mam taki swój niby osiedlowy sklep gdzie jest kilku stałych klientów. Ekspedientki zawsze są miłe, nieważne czy ktoś jest pierwszy raz czy stały klient. Nieraz widziałam jak sprawdzały datę ważności towaru przy kasie. Nieraz współczuję dzisiejszym ekspedientkom, bo niestety niektórzy kupujący kulturę ( jeżeli ją mają) zostawiają w domu. Pozdrawiam i obiecuję zaglądać.
Miło mi Cię powitać w moich skromnych progach. 🙂
No, a co do ludzi, to szkoda, że nie zabierają ze sobą kultury na zakupy. 😉
pieniacz…..ale co sobie pogadał, zaistniał to jego
ech…..
a ekspedientkom współczuję własnie ze względu na pewien rodzaj wyjątkowych klientów: tych co się czepiają, nie wiedzą co kupić, grymaszą, prowadza jałowe dyskusje na temat towaru…..ech…..ludzie, ludzie …
W dodatku mało zarabiają 🙂
Straszne Jednak mnie najbardziej przeraza ze to nie refolmowalny model jest i nawet prawda w oczy nie zmienia zachowania ani myslenia Jednym slowem BUC
Niestety. Takiego zreformować się pewnie nie da.
Masz rację, ludzie są różni i sama bym chyba nie wytrzymała. Ja z kolei miałam dziś inną sytuację, nie w sklepie, ale o tym jutro 😉
Dzięki tym sytuacjom są ciekawe tematy. 😉