Leżymy sobie ostatnio z Mężusiem w łóżkach. Czytamy. Przylazło Jajo. Każe odłożyć książki, bo przyszło pogadać. Często tak robi, a to gadanie to tylko przykrywka, bo tak naprawdę chodzi o to, by je posmyrgać po pleckach. Dzidziusia jednego. Zalega więc w łóżku. Muszę robić „masi, masi”, jakby to miało trzy latka. Książka obok leży i ciągnie, bo to akurat kryminał i w dodatku w takim miejscu, że nerw mnie bierze, co dalej będzie.
Jajo w końcu usiadło. I faktycznie gada. Opowiada, co w szkole. Słuchamy, coś wtrącamy od czasu do czasu. A ja czuję, że jakoś nos mam przytkany, więc sięgam po krople, które obok na stoliku na wszelki słuczaj sobie stoją. Zakraplam. I myślę, że mózg mi wyżera. No, szczypie jak cholera. Kurczę, to ja mam tak śluzówkę przeżartą, że krople szczypią?
– A ty tak wszystko do nosa wciągasz? – pyta Jajo i jakoś tak na mnie patrzy. A ja za kinola się trzymam, bo boli jak cholera. Już czuję, że do gardła to cholerstwo spływa i żre straszliwie.
– ???!!!!**** – rzucam spojrzenie w stylu tych, którymi wyrazić chce się pytanie, wściekłość, ból i jeszcze kilka niecenzuralnych słów.
– A wiesz, że to były krople do uszu? – pyta Jajo najspokojniej w świecie. – To taki twój dopalacz, czy otwory ci się pomyliły?
– ?!!!!!*****
No, kurza twarz!!! Chwytam za chustkę do nosa. Dmucham co się da. O, jak boli! Nie polecam. Nie próbujcie tego w domu. Fakt, że nos się odetkał, ale chwilę piekło strasznie. I dopiero potem sobie przypomniałam, że wczoraj bolało mnie ucho, więc sobie zakraplałam. Niechcący krople do nosa musiałam zrzucić ze stolika, bo na podłodze sobie leżały i szczerzyły złośliwie zębiska.
Jajo się pośmiało z matki, pośmiało. I w końcu poszło się kąpać. My światełko z Mężusiem cyk. Próbujemy zasnąć. A tu nagle jakiś bombowiec nad twarzami brzęczy. Mężuś tłucze się ręką po twarzy w nadziei, że latającą cholerę uśmierci, ale nic.
– Komar jakiś – stwierdza. – Jak się napije, to przestanie.
– No to mam nadzieję, że po twojej stronie łóżka zrobi sobie stołówkę – śmieję się, bo nie mam ochoty, żeby mnie jakaś komarzyca kąsała. – Weźmiesz to na klatę?
– Wezmę – odpowiada. Wiadomo przecież, mężczyzna.
– Ale to nie komar, to mucha, taka czarna – odpowiadam i zaraz parskamy śmiechem. Bo tak jakoś odkrywczo to zabrzmiało. Kolor to najwyraźniejsza różnica pomiędzy komarem a muchą, jakby ktoś nie wiedział. Mężuś w końcu naciąga mocniej kołdrę na głowę, ale ja nie mogę. Nie będzie jakiś owad brzęczał mi w twarz. Zapalam światło, chwytam narzędzie zbrodni. I dawaj po łóżku zasuwam. Wiedziałam, ze to była mucha. Raz dwa ją ukatrupiłam. Przy okazji jeszcze dwa komary. Obserwuję uważnie teren. Czysto. Kładę się. Gaszę światło. I cholera. Znów nadlatuje. Bombowiec cholerny. I prosto w moją twarz. To chlast ręką po łbie. Cisza. Słucham. Nic. Ha! Nawet po omacku udało mi się to ukatrupić. Teraz można spać spokojnie.
A pisałam ze przed użyciem zapoznaj sie w ulotka dołączoną do opakowania? 😀
Ubić komara po ciemku? Masz moc!
Ha! Moc jest ze mną 🙂 🙂
W niesłusznie minionym PRL-owskim systemie niektóre leki “robiła” apteka wg receptury lekarza. Gotowe buteleczki opasywano kartką z napisem i na to zakładano “recepturkę”. Mój dziadek jednak miał pecha, bo w domu “zamieniły się” nalepki. Gdy po tygodniu wyleczył zapalenie oskrzeli, okazało się, że plecy smarował syropem, a na gardło pił płyn do nacierania klatki piersiowej. Mimo tego wyleczył się …
To potwierdza znane powiedzenie, że “jak się pacjent uprze, aby żyć, to i medycyna jest bezsilna”.
🙂
Ha, ha 🙂 Dobrze, że się nie zatruł.
Wiesz-genialna jesteś.Dobrze że tylko na szczypaniu się skończyło.Jajo będzie
Cię pewnie miało na oku-i w razie potrzeby zgłosi na odpowiedni odwyk hehe.Z tymi komarami to jakaś udręka-pchają się te gady na chama do domku.I z miną niewiniątek siedzą sobie cichcem między suszącymi się łachami na balkonie,nie dość że na krzywy ryj to jeszcze bezczelnie kąsają
Próbują jakoś zimę na krzywika przetrwać. I jeszcze stały dostęp do świeżej krwi sobie zapewnić. 🙂
Coś te komary i muchy się pobudziły niepotrzebnie. O sekcji zwłok muchy już dawno zapomnieliśmy, za to młodszy cały podziabany, okazało się że za siusiaka też komar odpowiedzialny :/
A to komar wredny. To mnie kiedyś jeden z członków rodziny (przemilczę który) opowiadał, jak poszedł się wysikać w lesie, a potem miał pasażera na gapę. Na siusiaka przyczepił mu się kleszcz. 🙂
O nieeeeeee od dzisiaj chłopaki nie sikają w lesie!
Ha, ha 🙂 I to autentyczna przygoda. 🙂 Lepiej więc uważać.
a to maż mojej przyjaciółki miał taką historię… po ich słodkim.. no wiecie-sam na sam 😀
swoją drogą moje dziecko też strasznie uczulone na komary i nie wiem co z tym zrobić :/
Nie ma jakiegoś sposobu na odczulanie?
A kogoś komar ugryzł kiedys w stopę? Mnie nigdy, a słyszałam, że to ponoć najgorsze co może byc.
Witaj w poniedziałkowy ranek 🙂 ostatnio bardzo wesołe te poranki z Tobą 🙂
Co do zamiany leków to częste historie. Moja mama jest pielęgniarką. Do przychodni, w której pracuje przyszedł do lekarza pacjent, który prosił o przepisanie tego co łykała ostatnio, bo choć niedobre było i niewygodne do łykania bo duże, i kolor brzydki miało, taki brązowy, to mu pomogło na brzuch bardzo. Od słowa do słowa okazało się, że czopki łykał 🙂 Inny przyszedł na usg, pijaniutki. Kiedy został poproszony o opuszczenie przychodni zaprotestował i powiedział, że wyraźnie pielęgniarka powiedziała, że musi przed badaniem wypić litr, on nie dał rady wypił niecałe pół
Ha, ha. 🙂 Z tymi czopkami to podobno dość popularne. 😉 Ale narąbany gościu przed USG, niezłe, jeszcze nie słyszałam o takim przypadku. Dobre 🙂 🙂
Na te cholerne komary to u nas pomagają te elektryczne odstraszacze na płytki lub płyn. A o lekach mam sam dziś zamiar napisać.
Jakoś tak ściągamy myślami podobne tematy. 🙂 🙂
Też zauważyłem, ale co to jakaś parapsychologia? Nie sądzę a zobacz ,że w wielu sprawach też się zgadzamy. Może podobnie postrzegamy?
Może? 🙂 Ale to bardzo sympatyczne. 🙂
Też mi sie to podoba-znowu
Skądś to znam:)Ostatnio jakiś mały pajączek chodził nam po ścianie.Obudziłam się,patrzę i mówię mężowi,żeby zabił tą “tarantulę”,bo ja w sypialni spać nie będę,dopóki tego nie zrobi:)Boję się i brzydzę takich stworzeń:)
Co do kropli…to się urządziłaś:)Dobrze,że Jajo Cię uświadomiło,lepiej późno niż wcale.
A się zdziwiłam, jak wyżerało mi nos. 🙂
to się u Was w łóżku dzieje, oj dzieje 😉
Ha, ha 🙂 😉
Czekałam na jakąś pikanterię , rzucającą rumieniec na twarz. Na głodzie jestem 🙂 mąż mi na długo wyjechał.
A tu: o muchach, komarach 🙁
He, he , a tak poważnie jak zawsze humor poprawiasz 🙂
Cieszę się. 🙂 A co do pikanterii, to może dobrze, że jej nie było, bo jak męża w domu nie ma, to lepiej o tych sprawach nie myśleć. 😉 🙂
To moje łóżko jest jednak nudne;) to ja się już pogubiłem – co w końcu gryzie komar czy komarzyca ?:D
Bardzo dobry tytuł.
W zasadzie mówią, że komarzyca, ale kto im tam będzie między nogi zaglądał, nie? 😉 🙂
To są skutki uboczne ciepłej jesieni – owady zamiast zapadać w sen zimowy buszuja w najlepsze. Chociaż ja tam akurat wolę ciepłą jesień z owadami niż śnieg.
Ja też wolę taką jesień, ale pewnie zaraz nam się skończy. 🙂 🙂
Widziałam prognozy, że mniej więcej do 10 listopada ma być powyżej 10 stopni plus 🙂 przynajmniej w środkowej Polsce, u Was to nie wiem, ale tez na pewno na dużym plusie 🙂
O, to faktycznie ciepełko. 🙂 Ja ostatnio nie patrzyłam na prognozy.
Haha…dobrze, że to były tylko krople do uszu 😀
Co do muchy to gratuluje przede wszystkim refleksu 😛
Ha! Ma się tę zwinność i spryt. 🙂 😉
taaa… a okulary to gdzie były? … jak Jajo za czelo gadać to z oczu odłożyłaś na kołdrę… 😉
Ha, ha 🙂 A wiesz, że ja jeszcze bez wspomagaczy na oczy funkcjonuję. 🙂
to może czas o nich powoli pomyśleć 😛 😉
Może i racja, ale chyba samo myślenie nie wystarczy. Tu trzeba by było przejść do działania. 😉 🙂
To się uśmiałam.
Bardzo optymistyczny wpis… w dodatku przy poniedziałku 😉
Poniedziałek trzeba dobrze zacząć, bo inaczej cały tydzień do luftu. 😉 🙂
Po ciemku na oślep zabić komara? To nie lada wyczyn 🙂
Też nie cierpię brzęczęnia, bzykania i ogolnego chałasowania mi nad uchem. Straszna sprawa. Też od razu zabijam^^
Mój mąż naciąga kołdrę na głowę i stwierdza, że komar jak się napije, to przestanie brzęczeć, ale ja nie mam takiej cierpliwości, a i krwi własnej nie oddam. 🙂
Mnie wczoraj taki messerschmitt atakował. Cholera jedna. Jedyny dzień kiedy mogę się pobyczyć, bo nigdzie mi się nie śpieszy i masz. ja niestety nie ubiłam gadziny. Muszę sobie, jak dalej taka aura będzie muchołapkę na zimę sprawić 😉
Ja mam taką mało ekologiczną, bo pod prądem 🙂 🙂
Ja też lubię te wieczorne debaty, te chwile przed zaśnięciem, kiedy nagle jakoś się ludziom zbiera na gadanie. Taka magia.
Racja. 🙂 Wtedy chyba tak najfajniej. Czuje się bliskość. 🙂
Moją koleżankę kiedyś zaswędziało delikatnie mówiąc między nogami, ale każdy doskonale wie gdzie. Ksiądz z kolędą był niedaleko i ona szybko hyc do łazienki żeby sobie to i owo posmarować maścią przeciwświądową 😉 Ksiądz już prawie za drzwiami a jak nie zacznie mocniej swędzieć to oszaleć podobno można było. Opowiadała, że jak ksiądz wszedł na kolędę to ona cały czas siedziała na drewnianym oparciu tapczanu i próbowała nie oszaleć, dając sobie co jakiś czas małą dawke pocierania. Po wszystkim w łazience zauważyła że posmarowała się “Fornir” – pasta do nabłyszczania mebli 😀 Czyli drewniana część tapczanu idealnie pasowała i była jak najbardziej na miejscu 😀
Ha, ha 🙂 To mogła szybko kogoś jeszcze do wyfroterowania tej części ciała znaleźć, jak już się nasmarowała. 😉 🙂
Ale tak poważnie, to przecież krzywdę mogła sobie kobieta zrobić.
No, no, no… to żeście narozrabiali w tym łóżku wieczorem:) Co ta zmiana czasu powyprawiała, nie? Zwłaszcza, że takie ciepło, jak na tę porę roku, że komary w pokoju i muchy…No i dobrze, że ktoś je przepędził przed snem:)
Łóżko to idealne miejsce do rozrabiania. 🙂 😉
Tak ma być:)
Jednak wiadomość
dla mnie nie nowa,
że w nosie błona,
ale… śluzowa.
LW
Ha, ha 🙂 Dobrze, że nie inna. 😉
o matulu, pomylić kropelki, uhahahahha……magiczna dusza Twa 🙂
hahahahaha, gdybyś tego komara nie ubiła to może wciągnęłabyś go nosem ?! 😀
Moc Z Tobą 🙂
Ha, ha 🙂 A widzisz, mogłam spróbować. Że też na to nie wpadłam. 😉 🙂
hahahaha może jednak komar na to wpadł i dlatego rękę wybrał? ! ;)))
😀
Myślisz, że taka latająca inteligencja? 😉 🙂
hahaha rozbawiłaś mnie;) jednak nie tylko ja mam takie szczęście do mylenia przypadkowego różnych różności;)
Może to się rozprzestrzenia? 😉 🙂
jak koszmarna zaraza:P hehehehehe
Ha, ha 🙂 Może i tak. 🙂
U was mucha, u mnie naprawdę komar. I to teraz! Jesienią! Cały pogryziony jestem =)
Dzisiaj zabiłam dwa 🙂
Przed snem postanowiłam Ciebie odwiedzić. I to był świetny pomysł. Ubawiona szykuję się do snu:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Cieszę się, że Cię rozbawiłam. 🙂 Pozdrawiam również. 🙂
Starość, nie radość 😉 Hmmm, może dopóki proszku na grypę do noska nie wciągasz, nie jest z Tobą jeszcze tak źle? 😉
Ha, ha 🙂 No, myślę, że na to też przyjdzie czas. 😉
Trzeba uważać, sprawdzać i czytać ulotki – w innym razie można się nieco przytruć jakimś paskustwem. Moja koleżanka brała tabletki przeciwbólowe na bolesne miesiączki. Pewnej nocy, obudzona nieznośnym bólem podbrzusza powędrowała do kuchni, w ciemnościach sięgnęła po tabletki i łyknęła co znalazła. Była przekonana, że Ibuprom, a to był specyfik na zaparcia mamusi.
Ha, ha 🙂 NO, czasami człowiek jest pewny, że łyka dobrze, a potem może być niespodzianka. 🙂
Zakropiłam kiedyś oczy kroplami do nosa. Hej.
Ha, ha 🙂 Czyli nie jest ze mną tak źle. 🙂
Słyszałam o facecie, który zakroplił sobie oczy klejem…
O, to chyba musiał być wstawiony. 🙂 A nie stracił wzroku?
A to się uśmiałam ! nie pierwszy raz zresztą, a propos kataru, który i mnie ostatnio dopadł – sulfarinol czyni z moim nosem cuda więc polecam, bo dobrych rad nigdy za wiele, c’nie ? 🙂
Pewnie, że tak. 🙂 🙂