Chyba znów potrzebuję Waszych kciuków. One mają moc! I zawsze się przydawały. Teraz przede mną wyzwanie. Przecież już w ten weekend premierę będzie miała moja pierwsza książka dla dzieci. A wiadomo, to trudny, wymagający czytelnik. Co to będzie? Co to będzie?
Jestem już w bloku startowym, by wyruszyć do Katowic. Mam przygotowane leniusiołki. Dwadzieścia pięć sztuk dla pierwszych dwudziestu pięciu osób, które kupią bajkę i przyjdą z nią do podpisu. A będę podpisywać 11.11 w godz. 12.00 – 13.00. Długopis przygotowany. Maskotki spakowane w wielki worek, do tego jeszcze zakładki. Mam moc! A czuję się tak podekscytowana, że trudno to wyrazić. Niezwykłą satysfakcję sprawiło mi wydanie tej bajki i szycie leniusiołków. Już się zastanawiam, co będzie, jak uszyję już wszystkie.
Tylko Sławek sceptycznie do tego podchodzi. Uśmiecha się pod nosem, ale kiedy pytam, czy mu się podobają, wzdycha ciężko. No dobra. Rozumiem. Wszędzie są moje stanowiska pracy. W dużym pokoju mam krajalnię. W sypialni zszywalnię ręczną, w pokoju obok sypialni magazyn leniusiołków, a przy nim maszynownię. Cały dom to fabryka cudaków.
Wczoraj w łóżku zgubiłam igłę. Nie pytajcie o minę Sławka. Drżałam na myśl, że mu wejdzie w dupsko. Mógłby wtedy chcieć zlikwidować moją fabrykę. Zrobiłby na nią najazd i po ptakach. Zasypiałam z duszą na ramieniu, bo w wyobraźni widziałam tę nieszczęsną igłę zaplątaną w pościel i czyhającą na nasze życie. Od razu mi się przypomniało, jak mama w dzieciństwie ostrzegała przed zgubieniem igły, bo podobno jak się wbije w ciało, to zacznie wędrować, a celem tej wędrówki ma być wbicie się w serce i pozbawienie mnie żywota. Sami więc rozumiecie, że strach było spać.
Igła znalazła się rano, leżała pod szafką nocną tuż przy łóżku. Nie chciała nas zamordować. Mogę więc szyć dalej.
No, a teraz, Kochani, zaciśnijcie w sobotę kciuki, by moc mnie nie opuściła, a frekwencja dopisała. Do następnego kliknięcia w poniedziałek.
Aniu, leniusiołki wyglądają jak piątkowa praca dyplomowa z liceum plastycznego. wybrany przedmiot “zabawki miękkie:)
Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych sukcesów nie tylko pisarskich ale i z dziedziny plastyki:)
Hi, hi 🙂 Dziękuję. Również pozdrawiam serdecznie 🙂
Kciuki trzymamy ale tylko dlatego że tak sobie życzysz – my mamy własne zdanie o leniusiołkach i bardziej kciuki trzymamy żebyś nie ucierpiała w katowickiej bitwie o leniusiołki orza co by Ci serducho nie pękło na widok łez dzieci dla których zabraknie….
Z igłami uważaj bo w sławkową dupke może nie wejść ale biednemu Nutusiowi w łapke juz tak a przeciez to Nutus nadzoruje proces produkcji!
Nutuś nadzoruje, ale śpi w misce. Hi, hi 🙂 🙂
Bo Nutus kurs BHP skonczył i kask na dupke założył!
Nutuś dostaje zastrzyki, więc unika innych igieł. 🙂
Więc tym bardziej chroni!!!
Hi, hi 🙂
Pewny jestem, że premiera “Leniusiołków” przyćmi Marsz Niepodległości!
O, mogłam zrobić jakiegoś biało-czerwonego. 🙂 🙂
A już na pewno będzie o wiele bardziej sympatyczna!
Taką mam nadzieję. 🙂
Będzie dobrze! 🙂
Igły wędrujące po ciele – a wiesz, że ludzie w to wierzą, tak jak w pasożyty przewodu pokarmowego wywabiane do skóry mieszanką miodu i mąki (szarlatańskie metody leczenia autyzmu).
ha, ha 🙂 a wiesz, że o tym miodzie i mące nie słyszałam. Ciekawe. 🙂 🙂
Raczej straszne, bo potem żyletką albo golarką rodzice zdrapują tą miksturę ze skóry dziecka, razem z baskórkiem, który biorą za pasożyty. Paranoja!
Ludzie mają różne pomysły ostatnio mama dała dziecku do picia wybielacz w celu uleczenia z autyzmu!!!
Czyli średniowiecze.
O, rany! To już horror!
Trzymamy, trzymamy!
Dziękuję 🙂 🙂
Trzymam kciuki i odliczam dni do naszego spotkania <3
Trzymaj mocno 🙂 🙂
Leniusiolki cudne! I na pewno wszystko pojdzie doskonale.
Dziękuję 🙂
“Drżałam na myśl, że mu wejdzie w dupsko” – padłam!!! 😉 :p 😀
Ha, ha 🙂 🙂
Gubienie igieł, szpilek czy agrafek to u mnie norma. Zawsze bałam się nie o siebie, ale o moje suki. Na szczęście tak jak Ty zawsze odnajdywane trafiały do igielnika. Kciuki oczywiście będę trzymała, chociaż jestem spokojna o efekt końcowy. Maskotki są cudowne. Pozdrawiam.
Dziękuję! 🙂 🙂
Leniusiolki przecudne, a tym bardziej wartościowe, że sama je zrobiłaś. Źle ze mną – zamiast przeczytać igła, przeczytałam Iga i zaczęłam się zastanawiać co to za Iga i czym podpadliście.
Ha, ha 🙂 Na szczęście żadnej Idze nie podpadliśmy 🙂
trzymam kciuki! bo rzeczywiście dziecię jako recenzent jest bezlitosne – zero lukru.
ps – fajne te leniusiołku. nie myślałaś o tym, by zastrzec sobie ich krój/projekt/wygląd?
Myślałam, ale przeraziła mnie biurokracja z tym związana. 🙂
wczoraj skończyłam czytać “Już nie uciekam”. muszę się z nią oswoić, bo wciąż mam nieprzerobione/nieprzepracowane sprawy, które tam opisujesz. jeśli po lekturze coś nas uwiera, to znaczy, no właśnie, co to znaczy(?)
Myślę, że jak coś uwiera, to trzeba to przemyśleć. Cieszę się, że książka zmusza do rozważenia niektórych spraw, że po zamknięciu ostatniej strony nie zostaje pustka. 🙂
Śliczne one sa 🙂
Dziękuję 🙂 🙂
Jasne, że trzymam kciuki. A igła nie zając, nie ucieknie :)))))))))))))
Hi, hi 🙂 Igłę wreszcie znalazłam. 🙂
Dzielna jesteś jak sto pięćdziesiąt
Hi, hi 🙂 🙂