Ciekawy obrazek. Chyba przed świętami niektórym puszczają nerwy.
Facet płaci przy kasie za zakupy. Potem staje tuż obok. Wyciąga swojego pączusia z torebki i przegryza. Coś mruczy pod nosem. Potem bierze drugiego gryza i nagle podchodzi do kasjerki i podsuwa jej ciastko pod nos.
– Widzi pani?! – mówi poirytowany. Cała kolejka oczywiście zamiera na chwilę i z ciekawością przygląda się, co będzie dalej. Interesujące jest to, co pan znalazł w środku.
– O co chodzi? – pyta zdezorientowana kasjerka, a pan dalej macha jej pączkiem przed nosem.
– Czy widzi tu pani marmoladę? – pyta zdenerwowany. – Bo ja jakoś nie widzę.
– Mógł pan wziąć z marmoladą – odpowiada kobieta.
– Wziąłem! – woła facet, a wszyscy obserwują, kiedy na twarzy mu się pojawi piana. – Było napisane, że pączek z marmoladą 90 groszy!
– Tak, ale obok leżały te tańsze bez nadzienia.
– Ale ja zapłaciłem! – woła i nerwowo szuka po kieszeniach paragonu. Kolejka ciągle z zaciekawieniem przygląda się tej sytuacji. Jedna pani nawet sprawdza swoje pączki. Na szczęście ich nie nadgryza.
– Proszę pokazać paragon – uspokajająco brzmi głos kasjerki. Pewnie niejedno takie zdarzenie przeżyła. Patrzę na nią wręcz z podziwem, bo ja nie wiem, czy bym gościowi czegoś nie walnęła między oczy. Od razu myślę o Baśce z „Szeptów dzieciństwa” i automatycznie mam w sobie więcej cierpliwości.
Facet podsuwa pod nos paragon.
– Z marmoladą miały być!
Kasjerka czyta rachunek. Wreszcie pokazuje panu kwotę i tłumaczy:
– Zapłacił pan za pączki bez marmolady, proszę spojrzeć.
– To jest skandal! – krzyczy facet. – Już więcej tu nie kupię! Specjalnie tak opisujecie, że człowiek nie wie, co kupuje.
– Może pan marmoladę w słoiczku sobie dokupić – odzywa się jedna z klientek. – I posmarować pączka, zamiast się tu awanturować.
Facet oczywiście fuknął. Rzucił jakiś komentarz na temat komuny i wyszedł ze sklepu obrażony niczym primadonna .
– I tak tu wróci – powiedziała kasjerka do kobiety od marmolady. – Codziennie tu przychodzi i o coś się kłóci.
Aha, myślę sobie od razu. Jakiś amator awantur. Koneser. Jutro może przyczepi się, że dziury w serze są za małe. Takie typy tak mają.
A szał świątecznych zakupów chyba właśnie się rozpoczął…
Ha, ha – w domu pewnie “pantofelek” a w sklepie “macho”. Niemniej współczuje pani kasjerce i podziwiam stoicki spokój.
Widać, że pani kasjerka była uodporniona. 🙂
Kompleksy tak się wyrażają, mamy taki przykład na codzień ze strony takiego niewysokiego Pana stojącego niby w cieniu, ale jak się odezwie … to ten z pączkami to pikuś. Mści się za brata na całym narodzie.
Ha, ha 🙂 Racja. Najgorsze są kompleksy, bo wtedy odbijają się na innych.
Myślę, że to nie ma nic wspólnego ze świętami. Po prostu jest taki typ ludzi, dla których dzień bez kłótni to dzień stracony. Wystarczy na takiego krzywo spojrzeć w autobusie i awantura gotowa. Ten tym tak ma…
To prawda. 🙂
Taka sytuacja nie ma nic wspólnego ani ze Świętami ani z zakupami. Krążą takie typy w przyrodzie. W pradawnych czasach pracowałam w sklepie i po pewnym okresie byłam w stanie od progu ocenić czy klient przyszedł coś kupić czy tylko kogoś opieprzyć. Sprawdzalność tego wróżenia była lepsza niż prognozy pogody na TVN 🙂
Ha, ha 🙂 Pewnie lepiej się czują, jak zrobią małą awanturkę. 😉
Tak na marginesie. Pączki bez marmolady? Toż to profanacja jest i łamanie konstytucji!
To pewnie wersja kryzysowa. 😉
To wersja dla mojego męża – lubi pączki ale bez wkładki. Taki Ci on nietypowy…
O! A to, co w środku, najlepsze. 🙂
jakoś nie przepadam za pieniaczami ale często w duchu przyznaję im rację – nasze sklepy pozostawiają wiele do życzenia nie wspominając o obsługujących tam paniach….Ale o pączka za 90 gr było by mi głupio wysłuchiwać awantury
Panie w kasach też nie ponoszą za to winy, a wszystko się skrupia na nich niestety.
masz rację – dlatego nigdy nie godzę się na zwrot różnicy pieniędzy między rachunkiem a rzeczywistą ceną bo wiem, że płacą to kasjerki z własnej kieszeni. Jak mi nie pasuje to rezygnuję zupełnie z zakupu
Szkoda zawsze kasjerek.
awantura jakby znalazł tam co najmniej kawałek palca:D
Ha, ha 🙂 🙂 🙂
I tak nic nie przebije tego, co u nas na wiosce dzieje się w sklepach w ferie zimowe 😉
No tak, bo Wy przeżywacie wtedy oblężenie. 🙂
No… Szał zakupów po całości. W Moim Pierwszym Mieście ostatnio był taki szał, że wszystkie piętra podziemnego parkingu pod jedną z galerii się zakorkowały, wentylacja przegrała, ludzie zaczęli mdleć w samochodach od spalin i musiała policja przyjechać i korek rozładować… Taka zbiorowa histeria zakupowa.
Masakra! 🙂
Nie cierpię świątecznych zakupów, choć tacy malkontenci zdarzają się nie tylko w tym gorączkowym okresie. Pozdrawiam.
Też nie lubię, ale muszę tyłek ruszyć i iść na zakupy jakiś prezencik mojemu niezastąpionemu i niezwykle cierpliwemu mężowi kupić. 🙂
Kilku takich amatorów i zakupy stają się jeszcze bardziej upierdliwe 🙁
Zgadza się 🙂
pączek bez marmolady? toż to profanacja, że coś takiego w ogóle jest w sprzedaży 😉
Ja też najbardziej lubię te nadziane. 😉