Czasami życie płata różne niespodzianki. Takie, które się nawet kurze nie śniły. Przez zupełny przypadek odkryłam, że niedaleko mojego miejsca zamieszkania urodziła się Małgorzata Hillar. I ożyły wspomnienia. A jak wspomnienia, to i w ruch poszły szare komórki. Jakieś refleksje się w mojej rozczochranej urodziły.
Od kiedy byłam nastolatką (całkiem niedawno to było), nosiłam przy sobie czerwony notesik. Takie maleństwo, w którym można było coś skrobnąć. Oprócz własnych przemyśleń, znajdowały się tam wiersze, które zrobiły na mnie wrażenie i które MUSIAŁAM mieć zawsze przy sobie. Jednym z takich utworów był tekst Małgorzaty Hillar „My z drugiej połowy XX wieku”. Myślę, że doskonale znany każdemu. A jest w tym utworze chyba wszystko, co czułam jako nastolatka. Pamiętacie?
My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów
Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi
Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami
Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami
Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce umieramy z miłości
W życiu nie myślałam wtedy, że los jakby pchnie mnie w „objęcia” Hillar. A jednak. Okazuje się, że ja teraz spaceruję sobie tymi samymi ulicami co ona! Toż Hillar urodziła się w Piesienicy, a do szkoły chodziła w Starogardzie Gdańskim! Ba! Ja oddycham tym samym powietrzem co ona! I nie mogłabym być sobą, żebym nie pojechała do Piesienicy (kilka kilometrów od Starogardu), żeby dotknąć tej ziemi, po której chodziła poetka i poczuć to, co młodziutka Hillar. A tak się złożyło, że niedawno odbyło się tam uroczyste otwarcie Skweru im. Małgorzaty Hillar. Namówiłam więc Mężusia na spacer. Pomyślałam od razu, że mu wtedy tam wyszepczę do uszka, czym jest miłość:
Jest czekaniem
na niebieski mrok
na zieloność traw
na pieszczotę rzęs
Czekaniem
na kroki
szelesty
listy
na pukanie do drzwi […] (Małgorzata Hillar „Miłość”)
Zajeżdżamy. Jest skwer. Oddycham pełną piersią. Pycho mi się śmieje. Przysiadam na ławce. Wyobrażam sobie, że po wzgórzu obok biegała młodziutka poetka, że patrzyła w chmury i pisała, pisała i pisała. I tak się upajam widokiem, gdy nagle patrzę i widzę…, lecz nie wiem, czy śmiać się płakać.
To, że poezja nie opłaca się wydawcom, to oczywista oczywistość, że niewielu ją czyta, to też wiadome, że poetów namnożyło się w każdej gminie, wsi i wioseczce też sprawa oczywista. Że poeta to nieprzystosowany do życia wariat, też można by stwierdzić. A jednak zawsze myślałam i starałam się wierzyć w to, że poeci są potrzebni naszemu światu.
Niestety jednak poezja z fizjologią nie wygra. I już kiedyś pisałam, że świat na czterech literach stoi. Proszę bardzo: Skwer im. Małgorzaty Hillar. Nawet bilbord informujący o budowie tego miejsca. A gdzie? Tuż za wychodkiem. Ale jakim? Nowoczesnym. Nie jakąś drewnianą sławojką, lecz plastikowym znakiem naszych czasów: niebieskim TOI TOI-em. Idealnie pasującym do tytułu wiersza „My z drugiej połowy XX wieku”. A już hasło “Poezja w Piesienicy” dokładnie na tle kibelka, rozłożyło mnie na łopatki (polecam kliknięcie w zdjęcie w celu powiększenia).
A że nie za każdym wychodkiem jest wolny plac, to niestety nie każdy poeta swojego miejsca pamięci się doczeka.
***
PS I żeby nie było, że nie cieszę się i że nie doceniam tego, że taki skwerek zrobiono. Cieszę się i to bardzo!!! Jednak każdy turysta i maniak poezji, który usiądzie na ławce na skwerku, w dodatku chcący oddać się swojemu twórczemu natchnieniu, by iść w ślady Hillar, co zobaczy? Niebieski, wybijający się z tła TOI TOI! I niestety, chcąc nie chcąc, każde zapisane w takich warunkach słowo będzie się nadawało tylko do… 😈
No piękny skwerek. Ten drugi wiersz zdecydowanie bardziej do mnie dociera, czyli, że po prostu bardziej mi się podoba. Aniu nie przesadzałabym z tym usytuowaniem, tylko troszkę z za wzgórka…… i nie uważam też, że każde napisane np. na tej ławce, co Ty Aniu siedzisz, słowo będzie się nadawało do……/nie potrafię tej ikonki zrobić/. Ps. Myślę, że się nie gniewasz za szczerość.
Pewnie, że nie. O to właśnie chodzi. A skwerek ładny, naprawdę ktoś się postarał. Mnie tylko widok psuł niestety ten niebieski TOI TOI. Ale może stoi tam tylko tymczasowo. 🙂
Ktoś kto stawiał tam tego to(łs)toia miał raczej zero wrażliwości poetyckiej.
To niestety jest prywatna posesja. Nawet jak tam byliśmy, to zza winkla tegoż TOI TOI-a pojawił się pan i nas przez chwilę bacznie obserwował. 🙂
A!Bo ja już wiem o co chodzi.Chodzi o to, że gdy kogoś na tym skwerze złapie natchnienie-to może się tam schować i dopracować ewentualny poemat 🙂 .Tam podobno przychodzą świetne pomysły,bo człowiek skupiony,w odosobnieniu…a ja jestem tego żywym przykładem-właśnie tam (swoim osobistym,bo publiczny nie wchodzi w grę)wymyśliłam hasło reklamowe dla pewnej firmy i zostałam laureatką konkursu 🙂 BA!Nawet nagrodę dostałam 🙂
Ha, ha 🙂 To może być myśl! 🙂
Aniu… Niektórzy weny “dostają” w takim właśnie miejscu… to specjalnie na pewno 😉
Uwielbiam jej wiersze-nawet nie wiedziałam, że pochodzi z tamtych okolic…
Ja też nie wiedziałam, dlatego bardzo się ucieszyłam, że powstał taki skwerek. 🙂
Potwierdzam a nawet się do nich zaliczam 😀
Ha, ha 🙂
Może spójrz na to z drugiej strony. Może lepiej, że stoi przybytek, bo w obecnych czasach, kiedy niektórym ludziom kultury brakuje, mogłabyś w poetyckim miejscu znaleźć coś o wiele mniej poetyckiego. 😉
Ha, ha 🙂 Racja. 🙂
Ja widzę ,ze to jest taka symbioza poezji z fizjologią. A czy wyobrażasz sobie jak jakiś pielgrzym poezji z ciśnieniem w jelitach czy pęcherzu jest w stanie puścic wodze mysli i polecieć za Panią Hillar? A wolny od tych fizjologicznych przypadłości da się ponieść duchowi wierszy. Może dyskrecji władzom miejscowości zabrakło i tej subtelności , której zapasy w tej miejscowości na długie lata wyczerpała poetka
Ha, ha 🙂 Pielgrzym chyba nie dałby rady sforsować płotu do przybytku szczęśliwości. 🙂 Kibelek stoi na prywatnym terenie, więc może to taki pomysł na przyszły biznes. 🙂 🙂
Taka nazwa mi kiełkuje ale brak mi skrótu Dyskretny Sracz W Miejscu Pamięci. Może PIWC czyli Pamięć i WC czy WZU Wspominaj Z Ulgą? Jak myslisz?
Ha, ha 🙂 WZU jest najlepszy. 😉
Też bym za tym gołsował ale jestem otwarty na pomysły
A ja dzisiaj mało twórcza jestem, więc przyjmuję ten. 🙂
Przypomniałaś mi dzień w którym pierwszy raz czytałam My z drugiej… To był cudowny dzień. Dziękuję 🙂
Bo to piękny wiersz. 🙂
Pamiętam ten wiersz…
Ale z tym skwerem i TOI TO- em masz rację, dobrze to podsumowałaś.
🙂 To chyba jeden z tych wierszy, które się długo pamięta.
Pamiętam ten wiersz ze szkoły.
Dobrze, że Stowarzyszenie Rozwoju Wsi i Obszarów Wiejskich podjęło inicjatywę budowy Placu.
Cóż- znam też fotografów, którzy robiąc zdjęcie- nie sprawdzają, co jest w tle…jak zwykle mnie zaskoczyłaś
Inicjatywa naprawdę piękna, bo o takich ludziach warto pamiętać. A i miejsce piękne. No, tylko ten TOI TOI za płotem jakoś tak nie pasuje. 🙂
Jedna z moich ulubionych poetek!
To jest poetka, którą chyba każdy młody człowiek zna. Ona chyba idealnie oddała młodzieńcze emocje. 🙂
Już niemal zapomniałam o tym wierszu a przecież kiedyś zrobił na mnie ogromne wrażenie. Z wiekiem chyba mniej wrażliwa się stałam na poezję, niestety. Myślę, że człowiek prawdziwie utalentowany, w każdych okolicznościach przyrody błyśnie geniuszem – chyba 😉 . Skwer bardzo ładny, aż pozazdrościłam 🙂 .
Skwerek ładny, to prawda. Szczególnie ten łuk mi się podobał. 🙂
🙂 🙂 … ot Polska 🙂
Taka malutka, zaściankowa. 🙂
Łoj taka szczególara z Ciebie Aniu.
No, tak się złożyło. 🙂 🙂
uwielbiam Jej wiersze 😀
Ja też. 🙂
Ależ taki wychodek w takim poetyckim miejscu to konieczność. Idziesz z zeszytem, siadasz I tworzysz, tworzysz I oddychasz tym samym właśnie powietrzem ( tylko trochę bardziej zanieczyszczonym) I nagle Ci się chce. Musisz iść no jak nie to cała wenę szlag trafia 😉 jestem pewna, że to mieli na myśli, decydujac o tym czy I gdzie postawić kibel.
Ha, ha 🙂 To jest całkiem przekonujące tłumaczenie. 🙂 😉
Jedna Kura na skwerku “ku pamięci”
Do tojtoja nie ukrywa niechęci.
Jak tkać zdania złożone podrzędnie,
Gdy od na-tchnienia wena jej więdnie
bo wiatr niefortunnie skręcił?
Ha, ha 🙂 O właśnie, tak było! 😉 🙂
Też bardzo lubię jej wiersze. TOI TOI powala! Pozdrawiam
A jeszcze w takim pięknym kolorze. 😉
Chyba nie znam tej autorki. Ale ten wiersz “Miłość” bardzo mi się podoba. Taki w moich klimatach, takie jakie staram się pisać.
Zapraszam do mnie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl
W takim razie polecam Małgorzatę Hillar. Warto. 🙂
Twoja notka przypomniała mi starą piosenkę Czerwonych Gitar, a właściwie Krzysztofa Klenczona, bardzo filozoficzna http://www.youtube.com/watch?v=LQCaZwiVk1Q
I nawet jeśli ktoś ich nie lubi, uważa za starocie i przeżytek i w ogóle, to coś w tej piosence jest. Mnie porusza! Pozdrawiam
Lubię posłuchać “staroci”. 🙂
Prawdziwa poezja rodzi się w bólach… Czasem smrodku i ubóstwie… Czy w plastiku? 😛 Co do tego już przekonana nie jestem.
A u mnie w rodzinie wychodek, a właściwie kibelek w mieszkaniu w bloku, to było miejsce intensywnego kontaktu z literaturą. Książki, gazety, zawsze pod ręką na dłuższe posiedzenie…
Żeby tam przy skwerku była to chociaż latrynka z wyciętym serduszkiem w drzwiach…
Taka drewniana sławojka to może by się nawet nie rzucała w oczy. 🙂 😉
kicz, niechlujstwo, brak poczucia estetyki, stylu a także brak wyczucia w ogóle … no i już ! To niestety ciągle charakterystyczne dla nas Polaków i dla naszej zabudowy i sposobu zagospodarowywania terenów .
Niestety to prywatny teren przylegający do skwerku. Szkoda, że właściciel nie czuje klimatu. 🙂
Nie wiem czemu nie wierzyć w twórczą wenę pojawiającą się w trakcie oddawania się takiej przyjemności. 😉 U mnie w domu to miejsce było stałą czytelnią wykorzystywaną przez wszystkich.
Z tego co pamiętam to nawet G. B. Shaw lubił w takim miejscu coś skrobnąć i na papierze i … papierem. 🙂
Ha, ha 🙂 W moim rodzinnym domu też tak było, ale ja jednak nigdy chyba nie czułam klimatu. 😉 🙂
Zdecydowanie bardziej podobają mi się ujęcia, bez toalety. Ale zepsuli klimat. No cóż, z obłoków szybko i brutalnie schodzimy na ziemię.
Jest nadzieja, że może ten TOI TOI stamtąd kiedyś zniknie. 🙂
Uśmiechnęłam się do tego wpisu 🙂
Taki sentymentalny i ciepły mi się wydał 😉
To cieszę się 🙂
Poezja bez wychodka sobie poradzi, ale poeta już nie 😉
Ha, ha 🙂 Słusznie. 🙂
Po prostu wcięło mnie… Rzeczywistość skrzeczy… A może ktoś, kto zamontował na tym ogrodzeniu baner po prstu nie czyta poezji? Może baner powiesiła ekipa budowlana???
Nie mam pojęcia. Płot pewnie przynależy do prywatnej posesji, razem z tym TOI TOIem. 🙂
Chyba wychodek już usunęli, bo przejeżdżając tamtędy ostatnio nie zauważyłam go. Zresztą nawet jeżeli jeszcze stoi, to nie na zawsze?
To dobrze, że usunęli. Muszę kiedyś pojechać na “inspekcję”. 😉 🙂