Kulturalny weekend to jest to, co lubię najbardziej.
W piątek i w niedzielę Literacki Sopot, a w sobotę Przegląd Zespołów Kociewskich. Posłuchałam pisarzy, a i gwarą kociewską się nacieszyłam. Nawet ku swojemu zaskoczeniu spotkałam kolegę, który śpiewa w zespole kociewskim. Nie spodziewałam się, że spokojny pan archiwista ma taką moc w piersiach i że kociewskim tak sprawnie się posługuje.
Wszystko oczywiście wyszło przez przypadek. W czwartek dostałam wiadomość od Magdaleny Kordel, że będzie w Sopocie. To dawaj wizytę na USG przekładać, oby tylko z pisarką się spotkać, bo to jedna z tych osób, która miejsce w moim serduchu ma na stałe. To ona w odpowiednim momencie zasunęła (wirtualnego) kopa i z kanapy spędziła, pogoniła do roboty. I to dzięki niej już niedługo druga książka (pierwsza powieść). Sami więc rozumiecie, trzeba było pojechać i się spotkać.
Siedzę w „3 Siostrach”, popijam mrożoną kawkę i patrzę. Nagle wchodzi. To ona! Choć najpierw jestem w szoku, że taka niewysoka z niej kobitka. Ale uśmiech na twarzy jest, ciepłe spojrzenie też, więc to musi być ona. Buźka, buźka, ścisku, ścisku. Usiadłyśmy, pogadałyśmy, a potem uczestniczyłam w jej bardzo kameralnym spotkaniu autorskim. I wiecie, co? Wielki szacunek mam dla tej kobiety. Wielki. To tak skromna osoba, delikatna i wrażliwa, że aż trudno uwierzyć. Wydała siedem książek, kilka z nich to bestsellery, a żadnego gwiazdorstwa, stylizowania się na nie wiadomo kogo. I tak sobie zestawiłam Magdę z osobami, które po wydaniu jednej książki nazywają się dumnie pisarzami. A Magda zawsze powtarza skromnie, że ona tylko opowiada historie. Aż chce się uściskać taką duszę.
To niesamowity człowiek. Naprawdę. Zaraża pozytywną energią, daje wiarę w marzenia, a i kopnie w zadek, kiedy trzeba.
Po spotkaniu z Magdą byliśmy też na spotkaniu autorskim Łukasza Orbitowskiego i Patrycji Pustkowiak. Tutaj oczywiście panowała zupełnie inna atmosfera, ale autograf Pustkowiak mam! Zdobyłam!
A i rozpoznana zostałam przez blogerkę Dofi z bloga „Czytam, bo lubię”. Podeszła, przedstawiła się, porozmawiała. Świetnie, bo okazało się, że to dziewczyna mieszkająca niedaleko mnie. Jaki świat mały!
I jeszcze na koniec o kociewskim “festiwalu”. Będę Was tym Kociewiem zanudzać do usr… śmierci. Mnie zachwyca folklor. Może to przez to, że wychowałam się w Zachodniopomorskiem, a tam wiadomo, ludność napływowa, oderwana od korzeni, każdy z innego miejsca przyjechał, gwary więc się nie słyszy, a tutaj, proszę bardzo, stroje kociewskie, hafty kociewskie, gwara kociewska i muzyka, i jadło kociewskie. No, to jak się nie zachwycać? Jak zachwycać się trzeba!
Zwróćcie uwagę, że stroje kociewskie są tutaj w różnych kolorach, co mnie zaskoczyło, bo do tej pory takich nie widziałam:
Przegląd piosenki odbywał się ku czci Matki Bożej, blisko sanktuarium, gdzie można napić się uzdrawiającej wody. Powiem o efektach owego uzdrowienia za kilka dni, jeżeli efekt jakiś będzie. 😉
Ależ fajnie i ciekawie się u Ciebie dzieje.Już tak bardzo nie mogę się doczekać Twojej powieści.A wczoraj tak się zaczytałam,patrzę na zegarek a tu po dwunastej-normalnie to ja o tej porze na drugi bok się przekręcam 🙂
A ja o dwunastej Jajo z lotniska odbierałam. Przyleciało. Uff. Czerwony alert dla lotnictwa trochę mnie zdenerwował i już wyobraźnia poszła w ruch, a co będzie gdy… 🙂 🙂
Też lubię takie aktywne spędzanie czasu, dlatego staram się wycisnąć miejską ofertę jak cytrynę. Wciąż dziwię się, że tak mało ludzi z niej korzysta. W tym miesiącu przyjechała koleżanka z Londynu i na wykłady o historii miasta chodzimy razem, zabierając jeszcze dzieci. Właśnie dojechał jej mąż i powędrował z nami. Są zachwyceni. A ja się pytam, gdzie jest reszta narodu? Naprawdę w całym mieście znajdzie się tylko dwadzieścia – trzydzieści osób, które mają chęć i czas? Wrrr… Skoro zostałaś rozpoznana, to znaczy, że popularność puka do drzwi. Pozdrawiam. 😀
Ale może lepiej, że przychodzą ci najbardziej zainteresowani, nie ma sztucznego tłoku. 🙂
Niestety nie mogę sobie pozwolić na taki tryb życia jak Ty i trochę Ci zazdroszczę, ale F1 oczywiście oglądałem
A Mężuś nie oglądał, ku rozpaczy swej. 😉 🙂
Witaj Aniu. Cudownie spotykać osoby które zna się wirtualnie. Ja również poznałam następną koleżankę blogową i to były moje cudowne chwile. A o Kociewiu pisz kochana, pisz, chętnie poczytam
Z tym wirtualnymi znajomościami też rożnie bywa, właśnie poznaję ciemną stronę, pewnie o tym niedługo napiszę.
Jakież piękne spędzenie weekendu, a jeszcze do tego, jak jest ktoś fajny obok….. Pozdrawiam 🙂
Bez tego obok pewnie aż taka fajnie by nie było. 🙂 Pozdrawiam również.
Uwielbiam takie kulturalne weekendy 🙂
Troszkę Ci zazdroszczę… ale tylko troszkę, bo u mnie też było dosyć ciekawie. Ale o tym wkrótce na blogu 🙂
Szkoda, że wakacje się kończą, bo takich ciekawych weekendów już nie będzie w tak dużo. 🙂
Tylko pozazdrościć takich atrakcji. W moich okolicach ubogo jeżeli chodzi o takie kulturalne wydarzenia ( dobrze o tym wiesz :))
Jak najwięcej takich wspaniałych weekendów Tobie życzę .
A to fakt, że nie ma porównania Twoje miejsce z moim nowym. 🙂 😉
Jak piszesz to festiwalach KOCIEWSKICH to wybacz, ale zawsze mam w uszach darcie japki przez koty ;)) I micha się cieszy. Tak czy inaczej, wszystkim artystom gratuluję talentu 😀
I pewnie dobrze słyszysz. 😉 🙂 Ja nie mam słuchu absolutnego, ale czasami trudno mi się było od śmiechu powstrzymać, ale ma to swój urok. 🙂
No jak mogłaś mu to zrobić? Znaczy ,że Cie ogromnie kocha
Ba! Ma się rozumieć. 🙂
W takim razie rzeczywiście miałaś miły weekend, aż zazdroszczę 😉
I jeszcze dodatkowo Jajo wróciło całe i zdrowe. 🙂
🙂 🙂
a to bardzo udany weekend był i owocny 🙂 to dobrze, dobrze – takie weekendy też są potrzebne 🙂 🙂
W niedzielę też byłam na kolejnych spotkaniach autorskich, wrzuciłam informację na mój drugi blog. 🙂 🙂
no i…bardzo, bardzo ciekawie:)
Noooo… 🙂 🙂
Hej 🙂
No, to fajnie weekend spędziłaś. Daleko masz do tego Sopotu? Uwielbiam to miasto…
A co do p. Kordel, żeby wszyscy pisarze byli tacy… 🙂
Do Sopotu nie mam daleko, kilkadziesiąt km. 🙂
To musiał być fajny weekend 😀
Bardzo 🙂
a wiesz co ja sobie pomyślałam czytając o M. Kordel? , że taka skromność, wrażliwość i pokora cechuje ludzi o pięknym umyśle i sercu..
Spełniony człowiek, to szczęśliwy człowiek i o to w życiu chyba chodzi. Pozdrawiam
Oj chyba się nie nudzisz 🙂
Nie, na nudę nie narzekam. 🙂
Wspaniały weekend widzę.. Ale patrzę na te zdjęcia i tak mi się marzą takie włosy, jak Twoje… Ile bym dała za taka fryzurkę! Zazdroszczę 😉
Pozdrawiam!
To z reguły tak jest, że się chce tego, czego się nie ma. 🙂 🙂 Bo ja zawsze chciałam proste. 🙂
i spełniają się marzenia 🙂
Dokładnie. 🙂
No i spotkały się dwie sławy! 🙂 swoją drogą dobrze jest spotkać ludzi, którzy potrafią zarazić swoją energią 🙂
Bardzo dobrze, bo to motywuje do pracy. 🙂
Też folklor lubię. Szkoda, ze jest tak po macoszemu traktowany, bo to niby siara, wiocha i wstyd się przyznać, ze się lubi.
Myślę, że teraz już raczej folklor odżywa i mocno się go promuje. 🙂
A to rożnie, bo wśród młodych to nadal wiochą zlatuje. A szkoda. Lepszy folklor niż taki Donatan, co to twierdzi, że folk, a to fikuśne discopolo według mnie.
Według mnie też. Ale zauważam, że młodzi ludzie uczą się gwary coraz chętniej. 🙂