Dzisiaj miał być zupełnie inny temat postu, ale muszę, muszę, po prostu muszę napisać, jak Jajo się z matki chichrało. Bo tak się chichrało, że prawie się udusiło z tego śmiechu.
Pojechaliśmy wczoraj odwieźć to moje Jajeczko na lotnisko. Jajo leciało do Birmingham (Wielka Brytania) z przesiadką w Kopenhadze i zestrachane było bardzo z powodu tej przesiadki. A jeszcze bardziej wystraszone było tym, że na odprawie wyjdzie na „głupka”, bo i krem, i perfumy, i fluid popakowało w woreczki litrowe zgodnie z instrukcją znajdującą się na stronie przewoźnika. Nie miało jednak pewności, czy faktycznie fluid i krem też trzeba, więc co chwilę stękało, że się boi.
– No, ale czego się tu bać? – pytam. – Najwyżej, jak coś, to ci każą wyrzucić i tyle.
– A nie wezmą mnie za idiotę, że mam tak wszystko w woreczkach?
– Eee, zapakowałaś, żeby ci się nie rozlało i ubrań nie pobrudziło. Jakbyś każde majtki w woreczek zapakowała, to może by było idiotyczne, ale tak…
No, to Jajo trochę się uspokoiło, ale siedziało tak jakoś niespokojnie i z półdupka na półdupek przeskakiwało. A ja PRAWIE wyluzowana. Prawie, bo nie liczę bólu i rozstroju żołądka, który ze strachu, że Jajo samo (a nie, że ma kosmetyki w woreczkach) w obce kraje leci z przesiadką, mnie dopadł już z rana. No, ale siedzę, dzielnie to znoszę. Toaletę w razie „w” mam zlokalizowaną i dobiec zdążę.
Patrzę sobie na tablicę, na której pojawiają się numery lotów i miejscowości. I nagle:
– Ty, a „cziken in” to odprawa po angielsku, tak? – wypalam ni stąd ni zowąd (zapisałam fonetycznie), chyba chcę błysnąć, jak pięknie postępy w angielskim zrobiłam. A Jajo jak nie parsknie śmiechem, jak nie zacznie się trząść, łapać za brzuch i powtarzać „cziken? cziken?”. Ja tak w pierwszej chwili to pełna konsternacja, bo dlaczego to Jajo tak się śmieje, nie rozumiem. Dopiero po chwili do mnie dotarło. A Jajo wyciągnęło telefon i stwierdziło, że musi to zapisać, bo żarciki na temat moich potknięć językowych z angielskim są podobno hitem w klasie.
No i miej tu, kuro, jaja. Zawsze mądrzejsze.
🙂
No i poleciał cziken w świat. I niech się jajo nie podśmiewuje, bo stało się właśnie czikenem 🙂
Dawno się nie odzywałam, ale zaglądam do ciebie co kilka dni i nadrabiam. Dzisiaj też nawet napisałam co u mnie, więc zapraszam.
Pozdrawiam
Fajnie, że jesteś, bo zaglądałam do Ciebie, czy są jakieś zmiany na budowie, a tam cisza. 🙂
Oj nie ładnie tak sobie z matki robić pośmiewisko…
Ale dzielne jesteście obie. Ja to bym chyba ze strachu nie tylko toaletę lokalizowała 😉
Na szczęście Jajo zadzwoniło, doleciało całe i zdrowe. 🙂
Ale napięcie i stres rozładowane – i oto chodzi – żeby z dystansem i na luzie.
Chyba tak, bo od razu nam się lepiej zrobiło. 🙂
hahaha specjalnie dla was punkt odprawy otworzyli hahaha!
Ha, ha 🙂 Taki kurczakowy. 🙂
Twoja córa w ogóle nie ma dla Ciebie litości 😉
No, w ogóle. Śmieje się z matki do upadłego. 😉 🙂
oj tam, oj tam każdemu może się zdarzyć 😀
Ale widzisz- rozładowałaś napięcie 🙂
i o to chodzi 🙂
Racja, to się udało. 🙂
Oj no mam wrażenie ze o mnie piszesz Moje kurczątko 25 latek ma a jak w samolot wsiada to matka pazury gryzie A co do podśmiewajek to juz nawet nie reaguje bo te jaja to na 100 procent mądrzejsze 🙂
Mądrzejsze, obyte w świecie też bardziej, takie mam wrażenie. 🙂
😀 Jest Kura, jest Jajo, to musi być i kurczak. 🙂
Ba! Musowo 🙂
chyba Jajo jest takie po Kurze 😉 😛
ale jak to mówią, zemsta będzie słodka “P
Bardzo słodka. 😉 🙂
Klik dobry:)
Biedne Jajo. 😉
Niech na przyszłość nie zaprząta sobie głowy, czym nie potrzeba.
Wątpię, by kontrolerzy lotniskowi chcieli analizować osobowość milionów anonimowych dla nich pasażerów na podstawie sposobu pakowania walizki. To tylko nam się zdaje, że każdy, kto spojrzy, od razu o nas coś myśli.
Pozdrawiam serdecznie.
Dobry 🙂 To samo jej tłumaczyłam, ale wiesz, jak jest, jak się człowiek czymś przejmuje. 🙂 Pozdrawiam również.
Na początku…było jajo. Potem dopiero był cziken.
A na końcu może kura, tak? 😉 🙂
Oj tam, oj tam 😉
Też tak myślę. 🙂
Twoje jajo przynajmniej telefon zabralo na wyjazd 😛 😉
I ładowarkę, o dziwo, bo zawsze o niej zapomina. 🙂
Nie martw się o jajo a może już i czikena :). Moja rodzicielka też się myli. np na lekką zwiewną sukienkę mówi że jest “frywolna”
Ja na kurczące rzeczy mówię : “sfrąknąć się”
O angielsczyźnie czy niemiecczyźnie nie wspomnę 🙂
Bo tam to każdy obcokrajowiec ma problemy.
Hitem był ostatnio Luby, który zostawił w pracy kartkę w dziale zakupów, w której napisał “Chciałbym cośtam bestehlen(ukraść)” zamiast bestellen (zamówić)
Ha, ha 🙂 Śmieszne są takie potknięcia językowe. 🙂
Bądź spokojna o Jajo – da radę ! 🙂
Nie, no pewnie, że da radę. 🙂
Zostawię ha ha
ha, ha, ha 🙂 wrzucam od razu na FB 🙂 super 🙂
Pozdrowienia dla “Czikenówki”. Najważniejsze,że dofrunęła cało, zdrowo i bez opóżnień. Kuro: “Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni, gdy nie ma w domu dzieci to jesteśmy niegrzeczni? ;))
Ba! Bardzo niegrzeczni. 🙂
Hhahaha, cziken in… 😀 Dobre. Muszę to opchnąć dalej 😛
Ha, ha 🙂 Widzę, że Ty jak moje Jajo. 🙂
Ja się nie śmieję, bo nie jestem lepsza 🙂
No, chociaż z jednej strony trochę zrozumienia. 🙂 🙂
To bardzo fajne stwierdzenie , muszę zapamiętać. A dzieciaki śmieją się jak coś fajnego im się trafi.Zrywają boki, pamietam jak mój syn sie śmiał w Pradze z napisu Zastawka co znaczy przystanek. Głupawki dostał i nie mógł sie uspokoić
Głupawka to specjalność moja i Jaja. 🙂 Ma to w genach po mamusi. 🙂
Moje 5 jaj też się czasem ze mnie śmieje ( ze wzajemnością). I z koguta też. Ale najbardziej cenię to, że nie ważne, czy śmiech czy łzy – ważne, że przychodzą z tym do mnie. Czego wszystkim rodzicom życzę 🙂
Fakt, że to najcenniejsze. 🙂
Cziken czikenem, ale ja się zastanawiam, czy to możliwe, że z nerwów obstrukcja dopada, jeśli już, to to drugie raczej 😀
No, ale organizmy różne występują więc kto Cię tam Kuro, wie 😉
Tylko po co Ci toaleta na wypadek obsturkcji???
Ha, ha 🙂 Bo ja się pomyliłam jak nic, chciałam ładnie, a wyszło bez sensu. 🙂 🙂 Muszę to poprawić, bo dopiero teraz do mojego mózgu dotarło. 🙂
Jeśli masz ochotę zajrzeć stella-777.blog.pl 🙂
Pewnie, że zajrzę. 🙂
Jajo podróżuje dzielnie w świat 🙂 Pozwól, że zapytam, o ile to nie tajemnica, czy ona tak zupełnie, ale to zupełnie sama, bez żadnej koleżanki ani kolegi pojechała zwiedzać? Bo moja, – wprawdzie trochę młodsza – , ale za nic świecie nie wybrałaby się sama na wakacje.
Pojechała sama, ale na lotnisku koleżanka z klasy na nią czekała (z wujkiem i ciocią, którzy odwieźli je do hostelu). 🙂
Przezornie Jajo postąpiło sobie z kremami, też się kwalifikują do woreczków. Nawiasem mówiąc, ten przepis mówi (a przynajmniej tak było, kiedy go wprowadzono) o jednym woreczku litrowej pojemności, który może zawierać do 10 pojemników po 100 ml, co jest fizycznie niewykonalne! Ten, kto to wymyślił nie wziął pod uwagę objętości tych pojemników.
Ha, ha 🙂 Jajo na wszelki wypadek wszystko powkładało do oddzielnych woreczków. 🙂 🙂
Ha, ha, ha. Moja mama też takie kąski mi serwuje. Do tej pory się śmiejemy z jej niektórych wpadek językowych.
Na szczęście moje Jajo też ma takie wpadki. Ostatnio wymyśliło, że rosyjskiego się nauczy. Siedziało z mądrą książką i mnie i męża odpytywało, na koniec stwierdziło zdziwione, że jednak rosyjski znamy. Potem chwaliło się, jakie słówka już zna. I nagle mówi: “Ale po rosyjsku to śmiesznie jest ha, ha, ha”. My zdziwieni z mężem, pytamy jak. A Jajo (nie zna jeszcze za dobrze cyrylicy) mówi: “Ksa, ksa, ksa” (w rosyjskim h przypomina x). 🙂 🙂
Najważniejsze ze humor dopisywał. Obawa o dziecko człowieka paraliżuje. Pozdrawiam
I to jak. 🙂
Mnie nie do śmiechu, bo sama z angielskiego orłem nie jestem 😉
A i mój jak skończy szesnaście lat to na wakacje do Albionu na roboty jeździć będzie 😉
Moja na roboty w wakacje jeździła do Norwegii. 🙂 A teraz pojechała odpoczywać i zwiedzać. 🙂
Ha należało się Jaju 🙂
A pewnie 🙂
Cudny wpis 😀 hahaha
Dzięki 🙂 🙂
to się uśmiałam na dobranoc! Moje jaja mają po 6 i 3 lata i już są mądrzejsze, aż się boję co będzie jak będą w wieku Twojego!
Ha, ha 🙂 A z czasem to u Jaj się pogłębia. 🙂
Piękne 🙂
Środek nocy, a ja siedzę i wyję ze śmiechu 🙂
Ha, ha 🙂 Szkoda, że nie widziałaś pękającego ze śmiechu Jaja. 🙂