Macie takie momenty w swoim życiu, że pojawiają się u Was przeczucia o tym, że coś się wydarzy? Ja tak właśnie miewam ostatnio. Coś za mną chodzi i szepcze z tylu głowy. A szepcze tak wyraźnie, że aż w brzuchu budzą się motyle. Jest lekkie podniecenie, bo to COŚ jest bardzo niedefiniowalne. Co to będzie nie wiadomo, ale mam przeczucie, że coś dobrego. A dobrego cosia przywitam z przyjemnością, oby tylko nie pomylił drogi i bezpiecznie do mnie dotarł.
Wiem, że to irracjonalne. Rozum się buntuje i zaprzecza, ale zaraz intuicja (albo co innego, czort wie) szepcze i szepcze, a ja się cieszę jak głupi do sera i nie mogę się doczekać. Ciekawe, czy rozpoznam tego cosia, bo nawet nie wiem, jak ma wyglądać, jak ma być duży i czego dotyczyć, ale czuję, że nadejdzie. Tylko jeszcze dobrze by było, gdyby zaznaczył, kiedy nadejdzie i że to właśnie on, bo takie czekanie w nieskończoność nie jest za przyjemne.
Macie tak? Ufacie swoim przeczuciom? I czy w ogóle można im ufać? Czy to nie projektowanie swoich oczekiwań, choć to też przecież nie jest złe. Zawsze lepiej myśleć pozytywnie.
A przy okazji, jeżeli macie czas w czwartek, to polecam posłuchać wywiadu ze mną i z moim mężem w Radiu Gdańsk (10.01, godz. 21.05). Będziemy opowiadać o mojej najnowszej powieści, ale też o naszym wspólnym „dziecku” – przewodniku rowerowym po Kociewiu. Przygotowywaliśmy tę publikację bardzo długo. Nie będzie to jednak typowy przewodnik wyłącznie z opisem tras. Bardziej nam zależało na czymś, co może stanowić inspirację do odkrywania Kociewia. Oczywiście znajdą się tam cudne zdjęcia Sławka. Zachęcam do posłuchania rozmowy w radiu (można online – KLIK TUTAJ ).
Wiesz, niby nie powinno się w nic takiego wieżyc, a jednak. czasami… Tak mam czasami mam i zdecydowanie wierzę. Szczególnie jak ma mi coś grozić ( jako tłumacz podróżowałam w różnym towarzystwie i rożnych warunkach)i kiedy czułam, że jakoś za bardzo się boje, że zamiast radosnego oczekiwania na podróż czuję lęk,( bo uwielbiałam tę pracę) wtedy rezygnowałam, tak, i jeden raz okazało się, że dobrze zrobiłam, ale czy to przeczucie? Czy może podświadome łączenie faktów, które trudno się przebijają do świadomości, a jednak istnieją?
Też nie mam pojęcia, jak to nazwać. Jakiś czas temu też miałam przeczucie, że coś się stanie z samochodem, a mieliśmy z mężem jechać na południe Polski i dzień przed cały czas czułam, że ja gdzieś walnę i uszkodzę auto. Nic nie mówiłam, bo to było tylko przeczucie. A nieoczekiwanie mąż wieczorem musiał wyskoczyć do pracy i oczywiście stuknął. Nic poważnego się nie stało, ale w podróż pojechaliśmy autem zastępczym. 🙂
Intuicji nie należy lekceważyć! To jak instynkt przetrwania – ma się to trzeba z niego korzystać. Inaczej podzielimy los mamutów i wyginiemy 🙂 Też miewam często takie stany przeczuciowe, dzięki czemu w najbliższym otoczeniu uchodzę za czarownicę ;-). Tylko ja najczęściej wietrzę nieszczęścia. Taka widać pesymistyczna natura. Ale Tobie życzę szybkiego cosia w najlepszym radosnym gatunku.
Ja z reguły też mam pesymistyczne przeczucia, a teraz dla odmiany coś pozytywnego czuję. 🙂
Wierzę w przeczucia. Prawie zawsze nie mylą mnie…Sny też bywają nieraz zadziwiająco konkretne i potrafią o czymś powiedzieć … Życzę nadejścia dobrego, pięknego i wywołującego radość COSIA.
Mam nadzieję, że pozytywny COŚ nadejdzie. Dziękuję 🙂
Mnie się czasami wydaje, że takie mam, ale właśnie – wydaje, raczej nie przywiązuję do tego specjalnej wagi 🙂
No, bo to się wydaje, a czy coś z tego wyniknie, nie wiadomo 🙂