U nas w domu szpital. Ja chora, Sławek chory, tylko Nutuś z babcią w pełnej formie. Babcia oczywiście nie może się pogodzić z faktem, że nie jest najbardziej chorym członkiem rodziny. Przecież wiadomo, że nikt nie ma gorzej niż ona, więc jak możemy kasłać, smarkać i chrypieć?
Mnie przechodzi, wychodzę na prostą, za to Sławka położyło na łopatki. Ma gorączkę, gile po pachy i chrypi strasznie.
– Jesteś rozpalony – mówię i oczywiście proponuję coś na zbicie, ale odmawia. – Weź tabletkę.
– Nie, organizm musi sam to zwalczyć.
– Ale może masz za wysoką temperaturę, jesteś jak piecyk – przekonuję, choć i tak wiem, że to nie ma sensu, bo jak chłop się zaprze, to nie ma mocnych na niego.
– Jest trzydzieści osiem i trzy – odpowiada, a ja ze zdziwieniem spoglądam, bo nie zauważyłam termometru.
– I trzy? – dziwię się niezwykłej precyzji. – Skąd wiesz?
– Bo mój wewnętrzny termometr mi powiedział.
Patrzę na niego z jeszcze większym niedowierzaniem. Bo może mu ten wewnętrzny głos jednak przemówi do rozsądku i każe wziąć aspirynę na noc. No, ale widać, że jednak głos przemówił, podał pomiar temperatury i zamilkł.
A wokół wszyscy śmieją się z facetów, że jak chorują, to od razu umierają, że wystarczy skaleczenie palca, a ranny wije się w bólu niczym bohater wojenny. A mój chłop nie! Dzielnie cierpi w milczeniu. W dodatku niczego nie chce, nie domaga się, o nic nie prosi, nie oddziałuje na moje poczucie winy, nie wzbudza litości. Nic. Po prostu bohater. O, przepraszam, o jedną rzecz poprosił. O krople do nosa! Okazało się, że organizm sam nie może odetkać nosa.
A Wasze połówki jak chorują? W milczeniu? Czy może cierpią wtedy za miliony?
Moja połówka zasmarkana chodzi do pracy, na ból kręgosłupa bierze tabletki i… chodzi do pracy.
Sam z siebie nie narzeka prosi tylko o podanie odpowiednich leków i jak tylko jest lepiej od razu je odstawia – na nic tłumaczenie, że antybiotyk trzeba wybrac do końca. Za to jak juz choruje to tak że nikt nie wie jak go leczyc bo zawsze nietypowo – dr House potrzebny
No, to podobnie jak mój. Też chodzi do pracy. A o antybiotyku nawet nie ma mowy, bo przecież organizm sam ze wszystkim musi sobie poradzić.
Gdzieś Ty go znalazła takiego dziwoląga? Wstyd przynosi facetom!
Ha, ha 🙂 Mam talent 🙂
Aniu,proponuję miksturę:sok z cytryny,starty imbir,miód i kurkuma.Można z letnią wodą przegotowaną lub bez zażywać.Życzę zdrowiai i pozdrawiam Was ciepło,Zosia.
Zażywamy. Imbir, miód, cytryna i kurkuma to u nas teraz na porządku dziennym. 🙂
Moja druga połówka to bardzo ,bardzo odporny czlowiek na ból może dlatego ,że dużo go doświadczył w swoim życiu. To ja muszę trzymać rękę na pulsie.Jak dotąd grypa nas ominęła. Profilaktycznie pijemy wodę z cytryną miodem i imbirem.Aniu życzę Tobie i Twoim bliskim zdrowia
.?❤
Dziękujemy. Mam nadzieję, że niedługo przejdzie wredne choróbsko. 🙂
U nas też szpital, wszyscy chorzy. Obecnie najgorzej czuję się ja – trzy ostre stany zapalne: ucha, zatok i gardła. Organizm nie walczy, temperatura 35,5. Mój mężulek jak się rozchoruje to typowy facet – umierający.
To mój organizm też nie walczy, bo nie mam gorączki. Za to Sławka walczy jak lew. 🙂 🙂
Póki żyje chodzi do pracy. I posyła mnie do apteki dając mi wolną rękę w wyborze leków. Umiera w milczeniu.
Ha, ha 🙂 To tak jak mój. Cierpi w milczeniu. 🙂 😉
Zdrówka dla Was!
Dziękujemy. 🙂
Ostatnio moja połówka dzielnie choruje, bo wie, że musi mi pomóc w domu 🙂 ale jak mu wyjdzie jakaś wysypka to zaraz szuka w googlach 🙂
No ba! Wiadomo, że doktor Google jest najlepszy. 🙂
Nie do wiary – ale masz dzielnego męża.
Mój jak chory to cały świat zastyga w przerażeniu … co to dalej będzie. Umrze czy wyzdrowieje ?? Koszmar 🙁
Ha, ha 🙂 Mój jest dzielny, ale mnie wkurza, bo nie chce żadnej pomocy. A już o lekarzu nie wspomnę.
… Napar z kwiatów bzu czarnego 🙂 z imbirem, z cytryną i miodem jeśli lubi i może miód, lub z syropem (najlepszy byłby z kwiatów bzu czarnego) … to jest siła na chorowitki 🙂 … u mnie Matka Rodzicielka marudzi widocznie i za siebie i za Twojego Sławka 😉 – więc równowaga w przyrodzie jest zachowana 🙂
Pijemy! W tym roku się zabezpieczyłam. Mamy kwiaty suszone, mamy też syropy i z kwiatów, i z owoców, i z mniszka, i pędów sosny! Wszystkim tym się faszerujemy. 🙂